Wiecie jak to jest kiedy człowiek jest w odpowiednim miejscu, w swoim miejscu, dobrze się tam czuje, wie co ma robić a jednak coś nie gra? Nie klika. Nie chwyta...
- Do dupy Greg. - słyszę obok ucha.
Dokładnie tak. Do dupy to jedyne określenie jakie pasuje do moich obecnych skoków. A przecież to Bergisel. Moja skocznia.
- Kolano mnie boli. - odpowiadam chowając buty do plecaka.
- To se Voltarenem posmaruj. - odpowiada blondyn. Patrzę na niego jak na idiotę. - Mówiłem, żebyś zmienił rehabilitanta.
- Jest dobry.
- Jest kiepski.
- Ma dobre podejście.
- Pieści się z tobą jak z dzieckiem.
- Znam go od lat.
- Za długo.
- Nie ma sensu zmieniać czegoś co dobrze funkcjonuje. - mówię udając się w stronę samochodu.
- Ty po prostu boisz się jakichkolwiek zmian Gregor. - mówi zatrzymując się przy moim Audi. - Weź się za siebie, bo będziemy zmuszeni podjąć odpowiednie kroki...
- Podjąć odpowiednie kroki...? - dziwię się szczerze. - Skąd takie słownictwo? - pytam rozbawiony tekstem przyjaciela. Ten tylko wywraca oczami.
- Cytuję trenera. - wyjaśnia. - Gregor... - zaczyna poważniejąc. Patrzę na niego zniecierpliwiony. Wiem co chce powiedzieć. - Zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiesz że jest wiele chętnych na twoje miejsce. Młodszych i w dobrej formie. Obiecujących jak my kiedyś.
- Wiem. Ale nie poddam się tak łatwo.
- Zmień fizjoterapeutę. Zacznij od drobnych rzeczy. Nie każe ci przeprowadzać rewolucji w życiu. Chcę żebyś je sobie... Odświeżył. - zakończył spokojnie. - Przemyśl to sobie i pozdrów Glorię i tą twoją zakonnicę, ja wpadnę później.
- To nie jest moja zakonnica. - mówię poirytowany.
- Masz rację. Zapomniałem, że stchórzyłeś. - śmieje się odchodząc od samochodu.
Wchodząc do domu słyszę wesołe śmiechy. Dobrze, że chociaż dziewczyny mają dobry nastrój. Przyznam, że mieszkanie z siostrą ma swoje plusy. Jest posprzątane, wyprane, wyprasowane, zawsze jest co zjeść i do kogo otworzyć buzię. A jeśli się z nią pokłócę to nie muszę kupować kwiatów i przepraszać udając, że przyznaję że miała rację mimo iż jej nie miała. Brak kobiety u boku jest ok. Tak. Zdecydowanie ok. Zwłaszcza finansowo.
- Cześć, co wam tak wesoło? - pytam siadając w bujanym fotelu przy oknie. - I co ty masz na twarzy młoda? - dopytuję widząc jakąś pomarańczową papkę rozmazaną po całej buzi i szyi mojej siostry. Melania prawie płacze ze śmiechu i macha tylko ręką a młoda poważnie odpowiada na moje pytania.
- Wesoło nam bo przypomniałyśmy sobie najlepsze teksty jakimi podrywali nas faceci w liceum. A na twarzy mam maseczkę z pomarańczy i marchewki żeby moja cera nie była blada a zarazem dostała odpowiednich witamin. - wyjaśnia próbując zachować powagę.
- Uważaj, bo ci ta pomarańcza z buźki spadnie. - kręcę głową. - To jakie to były teksty? - pytam z ciekawości.
- A co? Nie pamiętasz jak sam zarywałeś do wszystkich moich koleżanek? - odchyla plaster ogórka i patrzy na mnie z uniesioną brwią.
- Nie do wszystkich. - poprawiam ją.
- Tylko do przyszłej zakonnicy! - woła wesoło Melania. Zerkam w jej stronę. Stoi przy stole kuchennym i wlewa gorącą wodę robiąc w kubku jakiś wywar. Jaka ona się zabawna zrobiła.
- Nie pamiętam żebyś potrafiła tak dogryzać w dzieciństwie. - zauważam. - Jeśli robisz herbatę to mogę liczyć na kubek? - pytam z nadzieją. Jest cholernie zimno i sypie śnieg. Piękna pogoda ale jakoś nie sprawiła mi przyjemności. Może dlatego, że szło mi jak po grudzie a to nie napawa dobrym nastrojem?
- Jasne. - puściła mi oko i wlała wrzątek do drugiego kubka. Puściła mi oko... To tak mało pasuje do zakonnicy... - Zawsze lubiłam dogryzać tylko szkoda było mi języka na ciebie. - powiedziała.
- Auć. - skomentowała moja siostra. Ach tak. Szkoda jej było języka.
- Wczoraj mówiłaś, że ci się podobałem. - zauważam biorąc od niej kubek z parującą cieczą. Uśmiecha się delikatnie.
- Bo tak było. - mówi i siada na fotelu naprzeciwko mnie. W tym momencie do salonu wchodzi nie kto inny jak...
- Gloria coś siedzi ci na twarzy i ją zjada. - mówi widząc moją siostrę leżącą na kanapie. Kobieta prycha i podnosi ogórki z oczu.
- A ty co? Bezdomny? - pyta z przekąsem. Blondyn tylko się uśmiecha, delikatnie podnosi jej nogi, siada i kładzie je na swoich. Nie zabiera z nich dłoni. Brunetka kładzie głowę na poduszce i zamyka oczy. Są beznadziejni. Wracam wzrokiem na Melanię, która z zainteresowaniem patrzy na Thomasa wpatrzonego w Glorię. Wzdycha.
- To o czym gadacie? - pyta przyjaciel patrząc w końcu na nas. Jego dłoń zaczyna delikatnie głaskać stopy kobiety. Melania nie komentuje. Widzi co tu się dzieje. Ja też widzę. Wiem. Od zawsze wiedziałem.
- Mela skończyła na tym, że Greg jej się podobał w dzieciństwie. - mówi cicho moja siostra. Ma senny głos. Morgenstren unosi jedną brew.
- Czyżby...
- Bo tak było. - powtarza dziewczyna. - Szkoda było języka na ciebie.
- To już mówiłaś. Ale dlaczego? - pytam.
- Bo pytałeś. - odpowiada rozbawiona. Wzdycham, żeby nie warknąć. Włączam pilotem wieżę. Cicho zaczyna płynąć muzyka z głośników. Wszyscy milkną. Za oknem ściemniło się. Salon oświetla jedynie mała lampka na kominku. Zamykam oczy. Muzyka zawsze poprawiała mi humor. Może to nie jest moje ulubione Simply Three ale LaLaLand miał świetną ścieżkę dźwiękową. - Jak się w kimś podkochuje to nie chce się mu sprawiać przykrości. - mówi w końcu cicho. Zerkam na nią. Patrzy w ogień. Jest jakaś przygaszona. Jakby to zdanie miało w sobie coś głębszego. Coś co ukrywa przed światem. Znów zerkam na przyjaciela. Patrzy uważnie na Glorię. Ma zaciśnięte usta. Ech teoria zakonnicy nie ma pokrycia w świecie rzeczywistym.
- Jeśli sprawiałem ci wiele przykrości to przepraszam. - mówię do Melanii. Powraca wzrokiem do mnie i uśmiecha się miło.
- Nie ma za co. To były błahostki.
Zapada cisza przerwana tylko głosami Emmy Stone i Ryana Goslinga. Czasem słychać trzaskające drewno w kominku.
- To jak z tym podrywaniem? - pytam.
- Z jakim podrywaniem? - blondyn wraca do nas kiedy brunetka zdejmuje ogórki z oczu i siada upijając łyk herbaty.
- Och... te teksty były żałosne. - wywraca oczami. Np. "Z moim telefonem jest chyba coś nie tak, bo nie ma w nim twojego numeru". - mówi parodiując chłopaka. Uśmiechamy się wszyscy.
- "Masz chłopaka? Bo wyglądasz na taką, która mogłaby mieć dwóch" - dodaje Melania.
- "Dość już o mnie. Pogadajmy teraz o tobie. Powiedz, podobam Ci się?"
- "Wisisz mi drinka, jak cię zobaczyłem to swojego upuściłem" - tym razem Melania wstaje z kubkiem w ręku i udaje cwaniaka z dyskoteki. Robi to komicznie. - Komuś jeszcze herbaty?
- Ja poproszę! - woła rozbawiony Thomas.
- "Pożyczysz mi telefon? Mój się rozładował, a obiecałem, że zadzwonię do mamy, jak się zakocham." - kontynuuje Gloria.
- Hej! - oburza się Morgi. - To mój tekst! - patrzy na nią z pretensją w oczach. Dziewczyna wzrusza ramionami.
- Wiem. Doskonale to pamiętam. - odpowiada.
- A właściwie... - zaczyna Mel. - Właściwie to jak się poznaliście? - pyta pozostałej dwójki zalewając herbatę. Podchodzę do niej i podstawiam kubek. Uśmiecha się i dostaję swoją porcję naparu.
- Przez Gregora - mówią jednocześnie. Zerkają na siebie i widzę, że to wspomnienie ich bawi. Sam się uśmiecham pod nosem. Zakonnica to zauważa.
- Czuję, że chcę poznać całą historię. - mówi. Siadamy na fotelach i wpatrujemy w parę na kanapie. Milczą. - To jakaś tajemnica? - dopytuje, bo nikt nic nie mówi.
- Widzisz Mel... to nie jest historia, którą warto byłoby opowiadać dzieciom. - zaczyna Thomas. Po twarzy Glorii przemyka cień ale widzę to tylko ja. No... ja i Mela. Trzeba ratować sytuację.
- Robiłem imprezę zapoznawczą kiedy trafiłem do drużyny. Spili się jak świnie flaszką wódki, którą wypili przy lustrze z zakrętki. - wyjaśniam mając to wspomnienie w głowie. Moja siostra i przyjaciel milczą. Nie patrzą na siebie. Są zamyśleni. - A po alkoholu język się rozwiązuje, umysł rozjaśnia, rozmowy są na innym poziomie można by rzec. - śmieję się. - No i Morgi rzucił tym swoim tekstem.
- I co? Zadziałał? - dziwi się.
- Na 4 lata. - wspomina ciszej blondyn i upija łyk herbaty. Znów zapada cisza.
- Idę zmyć obcego z twarzy. - mówi Gloria i wychodzi do swojego pokoju. Drzwi trzaskają i znów jest cisza. Patrzę na Melanię, ona na Morgiego ale po chwili ze smutkiem w oczach na mnie. Wzruszam ramionami, bo co ja mogę?
- Dlaczego się rozstaliście? -pyta.
- Nie powiedziała ci? - dziwi się Thomas.
- Chciałabym wiedzieć jak to wyglądało z twojej strony. Gloria lubi trochę koloryzować. - puszcza mu oko.
- Było nam razem za dobrze. - odpowiada. I koniec. Nawet mnie to dziwi.
- Za dobrze?
- Dobrze jak nie za dobrze Greg. - przeciąga się blondyn. - Będę leciał. Tu masz wizytówkę mojego rehabilitanta. Zadzwoń jeśli na prawdę ci jeszcze zależy na sporcie. - zabiera telefon, ubiera kurtkę i po krótkim "cześć" wychodzi.
- Pierwszy raz w życiu czuję się głupia. - przyznaje dziewczyna i zbiera kubki ze stolika. Przenoszę się z nią do kuchni i wycieram to co umyła. W końcu siadamy przy stole i chrupiemy paluszki. - On twierdzi, że rozstali się bo było im razem za dobrze, a Gloria...
- A Gloria mu powiedziała, że nie mogą być razem, bo potrzebuje się wyszumieć i nie chce go ranić. - odpowiadam.
- Rozstali się, bo go kochała, a on na to pozwolił, bo kochał ją. - komentuje przedstawiając swój tok myślenia.
- Do tej pory myślałem, że to przez głupotę ale jeśli tak to przedstawiasz... - wzruszam ramionami. - Nie wiem co bym zrobił na jej miejscu. Być może powiedziałbym mu prawdę. Po tych kilku wspólnych latach zasłużył na nią, a ona sprzedała mu bajeczkę, że nie jest gotowa na dojrzały związek.
- Gorzej, że znając ją tyle czasu, tak po prostu w to uwierzył. - kręci głową.
- Wydaje mi się, że nadal ma nadzieję, że się jej odmieni. - biorę paluszka i pocieram dłońmi oczy.
- Powinna mu powiedzieć. - mówi z przekonaniem.
- Nie mamy na to wpływu. - kończę. Temat Glorii jest dla mnie ciężki.
- Rozumiem, że jesteś w kropce. Siostra i najlepszy przyjaciel... To trudne być fair w stosunku do obojga. Zwłaszcza kiedy chcesz dla nich dobrze.
- Jest względnie stabilnie. Dopóki się nie rzucają nożami jest ok. - uśmiecha się lekko.
- Jak trening? - pyta raczej przez grzeczność.
- Nie musisz na siłę podtrzymywać rozmowy. - otwieram lodówkę i wyjmuję zapiekankę ziemniaczaną. - Chcesz kawałek? - pytam. Kręci głową odmawiając.
- Dlaczego na siłę? - dziwi się. - A jeśli chcę z tobą pogadać? - pyta. Uśmiecham się mimowolnie pod nosem. - Mamy do nadrobienia parę ładnych lat. - przypomina. - A nóż znów się zakocham i zrzucę habit. - śmieje się podrzucając mandarynkę. Kręcę głową. Ta dziewczyna ma kilka oblicz. I potrafi je pokazać na raz. To byłoby wymagające mieć to na codzień i jeszcze w sypialni. Ech o czym ja myślę? W jakiej sypialni? Niestety rozmowę przerywa nam jej telefon. Wychodzi do siebie a do kuchni wraca Gloria. - Od razu śliczniej wyglądasz. - puszczam jej oko. Uśmiecha się i kładzie głowę na blacie.
- Pojechał do domu? - pyta udając obojętność. Siadam obok niej i chwytam za rękę.
- Do Lily. Święta spędza z Kristiną. Wpadnie w Wigilię na chwilę z życzeniami. - odpowiadam. Kiwa głową ale nie podnosi jej ze stołu. - Chcesz trochę zapiekanki?
- A daj. Jak zjem to mi się zrobi lepiej. - siada normalnie i wpatruje się w swoje dłonie. - Greg?
- Tak? - zerkam na nią, kiedy porcja kolacji grzeje się w mikrofalówce.
- Czy ja jestem skazana na bycie samotną już do końca życia? - pyta. Ma łzy w oczach. Niepotrzebnie zaczynaliśmy ten temat. Niepotrzebnie zakonnica go zaczynała. Teraz jestem na nią trochę zły.
- Co ty gadasz? - pytam siadając obok niej. - Popatrz na mnie. - proszę. Robi to niechętnie. - Doskonale wiesz, że jesteś mądrą i piękną kobietą. Wielu facetów chciałoby żebyś choćby zerknęła w ich kierunku.
- Ale nie mogę...
- Przecież lekarz powiedział, że nigdy nie ma 100% pewności czy na pewno nie możesz. A po drugie dlaczego zakładasz, że nie spotkasz kogoś kto to zaakceptuje, kto z tobą to przejdzie, kto będzie cię w tym wspierał i razem się zestarzejecie?
- Nie chcę nikogo krzywdzić. Nie chcę zamykać nikomu przyszłości. - mówi roniąc pojedynczą łzę.
- Mówiąc nikt masz na myśli Thomasa, tak? - dopytuję. Krzywi się tylko lekko. - Gloria posłuchaj... Jeśli mam być szczery to uważam, że kończąc wasz związek w taki sposób w jaki to zrobiłaś, postąpiłaś głupio i samolubnie.
- Samolubnie? - dziwi się.
- Tak. Nie dałaś mu wyboru, nie pozwoliłaś mu zdecydować.
- Doskonale wiesz jaka była i nadal jest jego wizja przyszłości.
- Wiem, że widział w tej wizji siebie z tobą. Teraz, za 10 i za 30 lat. - mówię i chyba trafiam boleśnie w jej uczucia. - Kochał cię cholernie mocno. I ty go też. Więc tym bardziej nie rozumiem czemu tak łatwo się poddaliście. Nawet nie wiesz ile bym dał za taką relację jaka was łączyła.
- Miałeś Sandrę. - przypomina. Tym razem to we mnie odzywają się ukryte uczucia. Ból i niechęć do życia.
- Sandra... Wiesz... kiedy kocha się za bardzo, nie zauważa się pewnych rzeczy. Związek to sztuka kompromisów a w naszym związku to ja ulegałem. A ona potrafiła to wykorzystać. W najbardziej bolesny dla mnie sposób.
- Przepraszam Greg, nie chciałam...
- Przestań mała. Jest ok.
- Raczej nie jest skoro nie potrafisz z nikim być dłużej niż miesiąc. - zauważa. Uśmiecham się do niej znacząco. - Ech wiem... Ale... może my na prawdę nie potrafimy stworzyć nic trwałego? Może jesteśmy upośledzeni w tej dziedzinie życia? - pyta. Podaję jej talerz i siadam ze swoim obok.
- Nie sądzę. - odpowiadam. - Poza tym jeśli chcesz to w każdej chwili możesz wrócić do Morgiego.
- To nie jest dobry pomysł. - odpowiada i kończy temat zajadając się zapiekanką. Do kuchni wraca Melania. Siada przy nas i delikatnie się uśmiecha. - Coś nie tak? - pyta moja siostra.
- Dzwoniła matka przełożona. - mówi. - Wg niej nie jestem jeszcze gotowa na wstąpienie do zgromadzenia.
- Co to oznacza? - pytam zaciekawiony takim obrotem sprawy.
- Że daje mi więcej czasu do namysłu. - odpowiada podpierając głowę na ręce.
- W sumie to nie tak źle. - komentuje moja siostra.
- A niby dlaczego? - pyta zmartwiona.
- Będziesz miała więcej czasu na znalezienie faceta, który sprawi, że zmądrzejesz. - kontynuuje. Wywracam oczami. Zakonnica tylko wzdycha. - Co jest?
- Nic. Muszę znaleźć jakieś tymczasowe mieszkanie.
- Po co? - pytam głupio. Patrzy na mnie jak na idiotę więc szybko wyjaśniam o co mi chodziło. - W sensie... nie musisz. Nikt cię stąd nie wygania. - wzruszam ramionami.
- Greg ma rację. Zaraz święta. Potem sylwester. Gdzie ty teraz coś znajdziesz?
- Tu nie chodzi o tydzień Gloria. Nie wiem ile to potrwa. Może miesiąc a może rok. - mówi załamana.
- Hej, jak na zakonnicę to masz bardzo mało wiary. - zauważam. Gloria śmieje się cicho a Melania patrzy karcąco. - Może to taki sprawdzian czy się nie załamiesz tą decyzją przełożonej i nie zrezygnujesz zniechęcona.
- Otóż to. Co wcale nie byłoby takie złe. - dodaje moja siostra. Mel patrzy na choinkę. Ciepły kolor lampek oświetla pachnące zielone drzewko i odbija swój blask w srebrno-granatowych bombkach. - Meluś... nasi rodzice z Lucasem jadą na święta w podróż po Hawajach. - wywraca oczy przypominając sobie ten głupi wg niej pomysł. - Będziemy z Gregiem sami a to w święta nie poprawia nastroju. Będzie nam miło jeśli je z nami spędzisz. - dodaje ciepło.
- Nie chcę... - zaczyna ale nie daję jej skończyć.
- Nie chcesz prezentu pod choinkę? Ok, dostaniesz rózgę. - mówię puszczając do niej oko. Uśmiecha się. No kurde ona na prawdę ma ładny ten uśmiech...
Ktoś kto wymyślił księgowych był geniuszem. Szkoda tylko, że z tego geniuszu nie skorzystałem i stwierdziłem, że sobie poradzę. Założenie własnej firmy wydawało się proste. Agencja reklamowa rozwija się, jest dobrze. Kasa się zgadza, klienci są, pracownicy choć jest ich 3 dają radę. Start zaliczony na 5. Tylko na koniec roku trzeba się ze wszystkiego rozliczyć i tu pojawia się problem.
Patrzę na laptop leżący na czarnym biurku. Obok stoi zielona lampka. Nad biurkiem wiszą ogromne zdjęcia. Gloria, Lucas, rodzice, koledzy z drużyny... i Sandra. Zatrzymuję wzrok na tym zdjęciu. Wisi nad wielkim ciemnym łóżkiem. Dziewczyna na zdjęciu jest uśmiechnięta, leży w trawie i ogląda motyla, który właśnie usiadł na jej uniesionej dłoni. Lato. Tak mógłbym określić jej osobowość. Ciepła, piękna i była przy mnie za krótko. Wzdycham i odwracam się na obrotowym krześle w stronę wysokich okien. Nie potrzeba mi zasłon. Nikt nie zajrzy mi przez okno, bo za nim nie ma nic oprócz małej ośnieżonej polany, która na wiosnę zamienia się w dywan polnych kwiatów. A ja nie chcę przysłaniać sobie widoku na Alpy. Kocham ten widok. I wszystkie wspomnienia z nim związane.
Dość na dziś. Zamykam komputer i idę do małej łazienki przyklejonej do pokoju. Prowadzi do niej wąskie wejście pomiędzy regałami z książkami. Łazienka jest wyłożona czarną cegłą na czekoladowym tle. Dużo małych lampek pod sufitem daje poczucie przytulności, a zieleń w mchu na ścianie uspokaja. Taka moja mała oaza. Ogromny prysznic za przezroczystą szybą daje ulgę, kiedy gorące krople wody spływają na moją głowę. To zbyt odprężające, a mam jeszcze zrobić to rozliczenie. Tylko że ja strasznie lubię swój kącik. I łazienkę i pokój, w którym cegła wychodzi na jedną ze ścian i kończy się wtapiając w ciemną szarość. Szarość ostatnio mi towarzyszy w życiu zbyt często.
Wchodzę do pokoju owinięty jedynie ręcznikiem i słupieję widząc gościa stojącego przy oknie.
- Och! Przepraszam! - odwraca się w kierunku szyby.
- Nie to ja przepraszam, nie wiedziałem że mam gościa. - tłumaczę się i owijam szlafrokiem.
- Nie, nie, to ja nie powinnam wchodzić bez pozwolenia. - kręci głową ale dałbym sobie swoją uciąć, że uśmiecha się pod nosem. Siadam przy biurku i wycieram mokrą głowę.
- To co cię do mnie sprowadza? - pytam. Siada na skraju mojego łóżka. Jakby to nie zabrzmiało mam w łóżku zakonnicę.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. - wyznaje.
- Mnie? - dziwię się. - Chyba masz swojego spowiednika. - żartuję. Niestety ona jest poważna. - Przepraszam, za dużo przebywam z Glorią.
- To właśnie dobrze, że mieszkacie razem. - odpowiada. Pochylam się w jej stronę zaintrygowany tym co ma mi do powiedzenia. - Widzisz... kiedy wyszłam odebrać... wracając niechcący usłyszałam kawałek waszej rozmowy. - przyznaje. - Nie powinnam podsłuchiwać ale nie chciałam wam przeszkadzać. To była chyba zbyt ważna dla was rozmowa. - kontynuuje. Milczę czekając na dalszy ciąg. - Uważam, że masz rację we wszystkim co jej powiedziałeś. I cieszę się, że Gloria ma ciebie. Bo sama chciałabym mieć takiego brata. - kończy z delikatnym uśmiechem. Nie bardzo wiem co mam powiedzieć więc cicho pukam w biurko.
- Odpuszczam tobie grzechy. - teraz to i ona się śmieje z żartu choć kręci głową. - Dziękuję, to miłe. - przyznaję. Zapada cisza. Dziewczyna chyba nie wie co zrobić i wstaje chcąc wyjść. - Zaczekaj. - chwytam ją za rękę ale zaraz puszczam dotykając różańca na jej palcu. Parzy jakbym był diabelskim wcieleniem.
- Tak?
- Gloria mówiła, że jesteś jakimś super mózgiem a ja mam problem z księgowością swojej firmy i tak się zastanawiam czy byś mi nie pomogła. - wskazuję na komputer. Kiwa głową i zwalniam jej miejsce. - To ja się może ubiorę. - wracam do łazienki zostawiajac ją ze wszystkimi danymi. Kurde, no i co ja mam ubrać? Przecież nie wyjdę do niej w samych slipkach. No nic, ubieram spodnie od dresu i biały t-shirt. Kiedy wracam dziewczyna stuka palcami w klawiaturę. Jest bardzo skupiona. Siadam na łóżku i obserwuję ją uważnie. Ma kilka piegów pod oczami, idealnie przycięte brwi i takie długie rzęsy. Ale tak patrząc z bliska zauważam, że dolną wargę ma ciut większą, nos troszkę przekrzywiony na końcu i mocno zarumienione policzki.
- Zrobione. - mówi strzelając palcami. Oj, jak ja nie znoszę tego dźwięku. Krzywię się i aż mnie otrzepuje. - Och, przepraszam. - uśmiecha się nieśmiało.
- I co? Już?
- Tak. Miałeś wszystko super opisane więc tylko poprzenosiłam kilka kwot do odpowiednich tabelek i samo się zrobiło. - wyjaśnia.
- Szkoda że mi się tak samo nie robi. - komentuję. - Dzięki. Odwdzięczę się.
- Drobiazg. - znów puszcza mi oko. - Ty je wszystkie zrobiłeś? - pyta oglądając zdjęcia.
- Tak. - kiwam głową. - Takie moje hobby.
- No i teraz również przyszłość. - mówi.
- Przyszłość?
- Założyłeś firmę reklamową. Często sam robisz zdjęcia dla zleceniodawcy z tego co mówiła Gloria i chyba ci się to podoba. A ostatnio sportowo raczej ci nie idzie.
- Delikatnie to ujęłaś. - śmieję się. Ona również. - Poważnie zastanawiam się nad skończeniem ze sportem. - przyznaję. Dziewczyna poważnieje. - Już nie te lata. - wyjaśniam. - Starzeję się. Czas się ustatkować. - żartuję. Przekrzywia głowę i opiera ją na ręce.
- Wiesz... bardzo dużo osiągnąłeś w swoim życiu sportowym. - zaczyna. - Każdy zna twoje nazwisko. Młodzi sportowcy czują szacunek i pewnie dla niejednego jesteś idolem.
- Schlebia mi to ale...
- Jeszcze nie skończyłam. - przerywa mi. Czuję się jak niepokorny uczeń. - Co jeszcze chcesz osiągnąć w sporcie? Czy jest coś na czym zależy ci za wszelką cenę? - pyta.
- Już? Mogę odpowiedzieć? - karci mnie wzrokiem. - Już nie ma takiej rzeczy. Złota olimpijskiego już nie wygram. Przy takiej konkurencji nawet na igrzyska nie pojadę.
- Więc czemu nie zmienisz swojego życia?
- Zmienić?
- Tak. To bardzo dobry czas. Nowy rok, nowe postanowienia, nowe życie. Nowa praca i co najważniejsze... - wstaje i podchodzi do mojego łóżka. Staje na nim i ściąga zdjęcie Sandry ze ściany.
- Co ty robisz? - pytam odbierając jej zdjęcie.
- I co najważniejsze nowa kobieta. - kończy. Jestem trochę zły. - Gregor może i nie jestem psychologiem ale widzę jak Gloria męczy się po rozstaniu z Thomasem. Nie zapomniała o tym co ich łączyło ale oni ciągle mają jeszcze szansę. Bo się kochają.
- Ale Sandra...
- Sandra odeszła do innego. - mówi wprost. Dlaczego ciągle tak trudno mi to przyjąć do świadomości? - Pójdę już. Jeśli chcesz to odwieś zdjęcie z powrotem nad łóżko ale dopóki będzie to tam wisiało to w tym łóżku będziesz spał sam. - mówi odchodząc. Kręcę głową.
- Mel?
- Tak? - zatrzymuje się przed drzwiami.
- Cieszę się, że zostajesz z nami na dłużej. - przyznaję.
- Bo lubisz jak ci się mówi co masz robić? - pyta z uśmiechem.
- Bo będę miał więcej czasu żebyś zrzuciła habit. - mówię puszczając jej oko.
- Śpij dobrze. - mówi rozbawiona i wychodzi. Staję na łóżku i odwieszam zdjęcie na swoje miejsce.
- Na razie stary ja.
- Do dupy Greg. - słyszę obok ucha.
Dokładnie tak. Do dupy to jedyne określenie jakie pasuje do moich obecnych skoków. A przecież to Bergisel. Moja skocznia.
- Kolano mnie boli. - odpowiadam chowając buty do plecaka.
- To se Voltarenem posmaruj. - odpowiada blondyn. Patrzę na niego jak na idiotę. - Mówiłem, żebyś zmienił rehabilitanta.
- Jest dobry.
- Jest kiepski.
- Ma dobre podejście.
- Pieści się z tobą jak z dzieckiem.
- Znam go od lat.
- Za długo.
- Nie ma sensu zmieniać czegoś co dobrze funkcjonuje. - mówię udając się w stronę samochodu.
- Ty po prostu boisz się jakichkolwiek zmian Gregor. - mówi zatrzymując się przy moim Audi. - Weź się za siebie, bo będziemy zmuszeni podjąć odpowiednie kroki...
- Podjąć odpowiednie kroki...? - dziwię się szczerze. - Skąd takie słownictwo? - pytam rozbawiony tekstem przyjaciela. Ten tylko wywraca oczami.
- Cytuję trenera. - wyjaśnia. - Gregor... - zaczyna poważniejąc. Patrzę na niego zniecierpliwiony. Wiem co chce powiedzieć. - Zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiesz że jest wiele chętnych na twoje miejsce. Młodszych i w dobrej formie. Obiecujących jak my kiedyś.
- Wiem. Ale nie poddam się tak łatwo.
- Zmień fizjoterapeutę. Zacznij od drobnych rzeczy. Nie każe ci przeprowadzać rewolucji w życiu. Chcę żebyś je sobie... Odświeżył. - zakończył spokojnie. - Przemyśl to sobie i pozdrów Glorię i tą twoją zakonnicę, ja wpadnę później.
- To nie jest moja zakonnica. - mówię poirytowany.
- Masz rację. Zapomniałem, że stchórzyłeś. - śmieje się odchodząc od samochodu.
Wchodząc do domu słyszę wesołe śmiechy. Dobrze, że chociaż dziewczyny mają dobry nastrój. Przyznam, że mieszkanie z siostrą ma swoje plusy. Jest posprzątane, wyprane, wyprasowane, zawsze jest co zjeść i do kogo otworzyć buzię. A jeśli się z nią pokłócę to nie muszę kupować kwiatów i przepraszać udając, że przyznaję że miała rację mimo iż jej nie miała. Brak kobiety u boku jest ok. Tak. Zdecydowanie ok. Zwłaszcza finansowo.
- Cześć, co wam tak wesoło? - pytam siadając w bujanym fotelu przy oknie. - I co ty masz na twarzy młoda? - dopytuję widząc jakąś pomarańczową papkę rozmazaną po całej buzi i szyi mojej siostry. Melania prawie płacze ze śmiechu i macha tylko ręką a młoda poważnie odpowiada na moje pytania.
- Wesoło nam bo przypomniałyśmy sobie najlepsze teksty jakimi podrywali nas faceci w liceum. A na twarzy mam maseczkę z pomarańczy i marchewki żeby moja cera nie była blada a zarazem dostała odpowiednich witamin. - wyjaśnia próbując zachować powagę.
- Uważaj, bo ci ta pomarańcza z buźki spadnie. - kręcę głową. - To jakie to były teksty? - pytam z ciekawości.
- A co? Nie pamiętasz jak sam zarywałeś do wszystkich moich koleżanek? - odchyla plaster ogórka i patrzy na mnie z uniesioną brwią.
- Nie do wszystkich. - poprawiam ją.
- Tylko do przyszłej zakonnicy! - woła wesoło Melania. Zerkam w jej stronę. Stoi przy stole kuchennym i wlewa gorącą wodę robiąc w kubku jakiś wywar. Jaka ona się zabawna zrobiła.
- Nie pamiętam żebyś potrafiła tak dogryzać w dzieciństwie. - zauważam. - Jeśli robisz herbatę to mogę liczyć na kubek? - pytam z nadzieją. Jest cholernie zimno i sypie śnieg. Piękna pogoda ale jakoś nie sprawiła mi przyjemności. Może dlatego, że szło mi jak po grudzie a to nie napawa dobrym nastrojem?
- Jasne. - puściła mi oko i wlała wrzątek do drugiego kubka. Puściła mi oko... To tak mało pasuje do zakonnicy... - Zawsze lubiłam dogryzać tylko szkoda było mi języka na ciebie. - powiedziała.
- Auć. - skomentowała moja siostra. Ach tak. Szkoda jej było języka.
- Wczoraj mówiłaś, że ci się podobałem. - zauważam biorąc od niej kubek z parującą cieczą. Uśmiecha się delikatnie.
- Bo tak było. - mówi i siada na fotelu naprzeciwko mnie. W tym momencie do salonu wchodzi nie kto inny jak...
- Gloria coś siedzi ci na twarzy i ją zjada. - mówi widząc moją siostrę leżącą na kanapie. Kobieta prycha i podnosi ogórki z oczu.
- A ty co? Bezdomny? - pyta z przekąsem. Blondyn tylko się uśmiecha, delikatnie podnosi jej nogi, siada i kładzie je na swoich. Nie zabiera z nich dłoni. Brunetka kładzie głowę na poduszce i zamyka oczy. Są beznadziejni. Wracam wzrokiem na Melanię, która z zainteresowaniem patrzy na Thomasa wpatrzonego w Glorię. Wzdycha.
- To o czym gadacie? - pyta przyjaciel patrząc w końcu na nas. Jego dłoń zaczyna delikatnie głaskać stopy kobiety. Melania nie komentuje. Widzi co tu się dzieje. Ja też widzę. Wiem. Od zawsze wiedziałem.
- Mela skończyła na tym, że Greg jej się podobał w dzieciństwie. - mówi cicho moja siostra. Ma senny głos. Morgenstren unosi jedną brew.
- Czyżby...
- Bo tak było. - powtarza dziewczyna. - Szkoda było języka na ciebie.
- To już mówiłaś. Ale dlaczego? - pytam.
- Bo pytałeś. - odpowiada rozbawiona. Wzdycham, żeby nie warknąć. Włączam pilotem wieżę. Cicho zaczyna płynąć muzyka z głośników. Wszyscy milkną. Za oknem ściemniło się. Salon oświetla jedynie mała lampka na kominku. Zamykam oczy. Muzyka zawsze poprawiała mi humor. Może to nie jest moje ulubione Simply Three ale LaLaLand miał świetną ścieżkę dźwiękową. - Jak się w kimś podkochuje to nie chce się mu sprawiać przykrości. - mówi w końcu cicho. Zerkam na nią. Patrzy w ogień. Jest jakaś przygaszona. Jakby to zdanie miało w sobie coś głębszego. Coś co ukrywa przed światem. Znów zerkam na przyjaciela. Patrzy uważnie na Glorię. Ma zaciśnięte usta. Ech teoria zakonnicy nie ma pokrycia w świecie rzeczywistym.
- Jeśli sprawiałem ci wiele przykrości to przepraszam. - mówię do Melanii. Powraca wzrokiem do mnie i uśmiecha się miło.
- Nie ma za co. To były błahostki.
Zapada cisza przerwana tylko głosami Emmy Stone i Ryana Goslinga. Czasem słychać trzaskające drewno w kominku.
- To jak z tym podrywaniem? - pytam.
- Z jakim podrywaniem? - blondyn wraca do nas kiedy brunetka zdejmuje ogórki z oczu i siada upijając łyk herbaty.
- Och... te teksty były żałosne. - wywraca oczami. Np. "Z moim telefonem jest chyba coś nie tak, bo nie ma w nim twojego numeru". - mówi parodiując chłopaka. Uśmiechamy się wszyscy.
- "Masz chłopaka? Bo wyglądasz na taką, która mogłaby mieć dwóch" - dodaje Melania.
- "Dość już o mnie. Pogadajmy teraz o tobie. Powiedz, podobam Ci się?"
- "Wisisz mi drinka, jak cię zobaczyłem to swojego upuściłem" - tym razem Melania wstaje z kubkiem w ręku i udaje cwaniaka z dyskoteki. Robi to komicznie. - Komuś jeszcze herbaty?
- Ja poproszę! - woła rozbawiony Thomas.
- "Pożyczysz mi telefon? Mój się rozładował, a obiecałem, że zadzwonię do mamy, jak się zakocham." - kontynuuje Gloria.
- Hej! - oburza się Morgi. - To mój tekst! - patrzy na nią z pretensją w oczach. Dziewczyna wzrusza ramionami.
- Wiem. Doskonale to pamiętam. - odpowiada.
- A właściwie... - zaczyna Mel. - Właściwie to jak się poznaliście? - pyta pozostałej dwójki zalewając herbatę. Podchodzę do niej i podstawiam kubek. Uśmiecha się i dostaję swoją porcję naparu.
- Przez Gregora - mówią jednocześnie. Zerkają na siebie i widzę, że to wspomnienie ich bawi. Sam się uśmiecham pod nosem. Zakonnica to zauważa.
- Czuję, że chcę poznać całą historię. - mówi. Siadamy na fotelach i wpatrujemy w parę na kanapie. Milczą. - To jakaś tajemnica? - dopytuje, bo nikt nic nie mówi.
- Widzisz Mel... to nie jest historia, którą warto byłoby opowiadać dzieciom. - zaczyna Thomas. Po twarzy Glorii przemyka cień ale widzę to tylko ja. No... ja i Mela. Trzeba ratować sytuację.
- Robiłem imprezę zapoznawczą kiedy trafiłem do drużyny. Spili się jak świnie flaszką wódki, którą wypili przy lustrze z zakrętki. - wyjaśniam mając to wspomnienie w głowie. Moja siostra i przyjaciel milczą. Nie patrzą na siebie. Są zamyśleni. - A po alkoholu język się rozwiązuje, umysł rozjaśnia, rozmowy są na innym poziomie można by rzec. - śmieję się. - No i Morgi rzucił tym swoim tekstem.
- I co? Zadziałał? - dziwi się.
- Na 4 lata. - wspomina ciszej blondyn i upija łyk herbaty. Znów zapada cisza.
- Idę zmyć obcego z twarzy. - mówi Gloria i wychodzi do swojego pokoju. Drzwi trzaskają i znów jest cisza. Patrzę na Melanię, ona na Morgiego ale po chwili ze smutkiem w oczach na mnie. Wzruszam ramionami, bo co ja mogę?
- Dlaczego się rozstaliście? -pyta.
- Nie powiedziała ci? - dziwi się Thomas.
- Chciałabym wiedzieć jak to wyglądało z twojej strony. Gloria lubi trochę koloryzować. - puszcza mu oko.
- Było nam razem za dobrze. - odpowiada. I koniec. Nawet mnie to dziwi.
- Za dobrze?
- Dobrze jak nie za dobrze Greg. - przeciąga się blondyn. - Będę leciał. Tu masz wizytówkę mojego rehabilitanta. Zadzwoń jeśli na prawdę ci jeszcze zależy na sporcie. - zabiera telefon, ubiera kurtkę i po krótkim "cześć" wychodzi.
- Pierwszy raz w życiu czuję się głupia. - przyznaje dziewczyna i zbiera kubki ze stolika. Przenoszę się z nią do kuchni i wycieram to co umyła. W końcu siadamy przy stole i chrupiemy paluszki. - On twierdzi, że rozstali się bo było im razem za dobrze, a Gloria...
- A Gloria mu powiedziała, że nie mogą być razem, bo potrzebuje się wyszumieć i nie chce go ranić. - odpowiadam.
- Rozstali się, bo go kochała, a on na to pozwolił, bo kochał ją. - komentuje przedstawiając swój tok myślenia.
- Do tej pory myślałem, że to przez głupotę ale jeśli tak to przedstawiasz... - wzruszam ramionami. - Nie wiem co bym zrobił na jej miejscu. Być może powiedziałbym mu prawdę. Po tych kilku wspólnych latach zasłużył na nią, a ona sprzedała mu bajeczkę, że nie jest gotowa na dojrzały związek.
- Gorzej, że znając ją tyle czasu, tak po prostu w to uwierzył. - kręci głową.
- Wydaje mi się, że nadal ma nadzieję, że się jej odmieni. - biorę paluszka i pocieram dłońmi oczy.
- Powinna mu powiedzieć. - mówi z przekonaniem.
- Nie mamy na to wpływu. - kończę. Temat Glorii jest dla mnie ciężki.
- Rozumiem, że jesteś w kropce. Siostra i najlepszy przyjaciel... To trudne być fair w stosunku do obojga. Zwłaszcza kiedy chcesz dla nich dobrze.
- Jest względnie stabilnie. Dopóki się nie rzucają nożami jest ok. - uśmiecha się lekko.
- Jak trening? - pyta raczej przez grzeczność.
- Nie musisz na siłę podtrzymywać rozmowy. - otwieram lodówkę i wyjmuję zapiekankę ziemniaczaną. - Chcesz kawałek? - pytam. Kręci głową odmawiając.
- Dlaczego na siłę? - dziwi się. - A jeśli chcę z tobą pogadać? - pyta. Uśmiecham się mimowolnie pod nosem. - Mamy do nadrobienia parę ładnych lat. - przypomina. - A nóż znów się zakocham i zrzucę habit. - śmieje się podrzucając mandarynkę. Kręcę głową. Ta dziewczyna ma kilka oblicz. I potrafi je pokazać na raz. To byłoby wymagające mieć to na codzień i jeszcze w sypialni. Ech o czym ja myślę? W jakiej sypialni? Niestety rozmowę przerywa nam jej telefon. Wychodzi do siebie a do kuchni wraca Gloria. - Od razu śliczniej wyglądasz. - puszczam jej oko. Uśmiecha się i kładzie głowę na blacie.
- Pojechał do domu? - pyta udając obojętność. Siadam obok niej i chwytam za rękę.
- Do Lily. Święta spędza z Kristiną. Wpadnie w Wigilię na chwilę z życzeniami. - odpowiadam. Kiwa głową ale nie podnosi jej ze stołu. - Chcesz trochę zapiekanki?
- A daj. Jak zjem to mi się zrobi lepiej. - siada normalnie i wpatruje się w swoje dłonie. - Greg?
- Tak? - zerkam na nią, kiedy porcja kolacji grzeje się w mikrofalówce.
- Czy ja jestem skazana na bycie samotną już do końca życia? - pyta. Ma łzy w oczach. Niepotrzebnie zaczynaliśmy ten temat. Niepotrzebnie zakonnica go zaczynała. Teraz jestem na nią trochę zły.
- Co ty gadasz? - pytam siadając obok niej. - Popatrz na mnie. - proszę. Robi to niechętnie. - Doskonale wiesz, że jesteś mądrą i piękną kobietą. Wielu facetów chciałoby żebyś choćby zerknęła w ich kierunku.
- Ale nie mogę...
- Przecież lekarz powiedział, że nigdy nie ma 100% pewności czy na pewno nie możesz. A po drugie dlaczego zakładasz, że nie spotkasz kogoś kto to zaakceptuje, kto z tobą to przejdzie, kto będzie cię w tym wspierał i razem się zestarzejecie?
- Nie chcę nikogo krzywdzić. Nie chcę zamykać nikomu przyszłości. - mówi roniąc pojedynczą łzę.
- Mówiąc nikt masz na myśli Thomasa, tak? - dopytuję. Krzywi się tylko lekko. - Gloria posłuchaj... Jeśli mam być szczery to uważam, że kończąc wasz związek w taki sposób w jaki to zrobiłaś, postąpiłaś głupio i samolubnie.
- Samolubnie? - dziwi się.
- Tak. Nie dałaś mu wyboru, nie pozwoliłaś mu zdecydować.
- Doskonale wiesz jaka była i nadal jest jego wizja przyszłości.
- Wiem, że widział w tej wizji siebie z tobą. Teraz, za 10 i za 30 lat. - mówię i chyba trafiam boleśnie w jej uczucia. - Kochał cię cholernie mocno. I ty go też. Więc tym bardziej nie rozumiem czemu tak łatwo się poddaliście. Nawet nie wiesz ile bym dał za taką relację jaka was łączyła.
- Miałeś Sandrę. - przypomina. Tym razem to we mnie odzywają się ukryte uczucia. Ból i niechęć do życia.
- Sandra... Wiesz... kiedy kocha się za bardzo, nie zauważa się pewnych rzeczy. Związek to sztuka kompromisów a w naszym związku to ja ulegałem. A ona potrafiła to wykorzystać. W najbardziej bolesny dla mnie sposób.
- Przepraszam Greg, nie chciałam...
- Przestań mała. Jest ok.
- Raczej nie jest skoro nie potrafisz z nikim być dłużej niż miesiąc. - zauważa. Uśmiecham się do niej znacząco. - Ech wiem... Ale... może my na prawdę nie potrafimy stworzyć nic trwałego? Może jesteśmy upośledzeni w tej dziedzinie życia? - pyta. Podaję jej talerz i siadam ze swoim obok.
- Nie sądzę. - odpowiadam. - Poza tym jeśli chcesz to w każdej chwili możesz wrócić do Morgiego.
- To nie jest dobry pomysł. - odpowiada i kończy temat zajadając się zapiekanką. Do kuchni wraca Melania. Siada przy nas i delikatnie się uśmiecha. - Coś nie tak? - pyta moja siostra.
- Dzwoniła matka przełożona. - mówi. - Wg niej nie jestem jeszcze gotowa na wstąpienie do zgromadzenia.
- Co to oznacza? - pytam zaciekawiony takim obrotem sprawy.
- Że daje mi więcej czasu do namysłu. - odpowiada podpierając głowę na ręce.
- W sumie to nie tak źle. - komentuje moja siostra.
- A niby dlaczego? - pyta zmartwiona.
- Będziesz miała więcej czasu na znalezienie faceta, który sprawi, że zmądrzejesz. - kontynuuje. Wywracam oczami. Zakonnica tylko wzdycha. - Co jest?
- Nic. Muszę znaleźć jakieś tymczasowe mieszkanie.
- Po co? - pytam głupio. Patrzy na mnie jak na idiotę więc szybko wyjaśniam o co mi chodziło. - W sensie... nie musisz. Nikt cię stąd nie wygania. - wzruszam ramionami.
- Greg ma rację. Zaraz święta. Potem sylwester. Gdzie ty teraz coś znajdziesz?
- Tu nie chodzi o tydzień Gloria. Nie wiem ile to potrwa. Może miesiąc a może rok. - mówi załamana.
- Hej, jak na zakonnicę to masz bardzo mało wiary. - zauważam. Gloria śmieje się cicho a Melania patrzy karcąco. - Może to taki sprawdzian czy się nie załamiesz tą decyzją przełożonej i nie zrezygnujesz zniechęcona.
- Otóż to. Co wcale nie byłoby takie złe. - dodaje moja siostra. Mel patrzy na choinkę. Ciepły kolor lampek oświetla pachnące zielone drzewko i odbija swój blask w srebrno-granatowych bombkach. - Meluś... nasi rodzice z Lucasem jadą na święta w podróż po Hawajach. - wywraca oczy przypominając sobie ten głupi wg niej pomysł. - Będziemy z Gregiem sami a to w święta nie poprawia nastroju. Będzie nam miło jeśli je z nami spędzisz. - dodaje ciepło.
- Nie chcę... - zaczyna ale nie daję jej skończyć.
- Nie chcesz prezentu pod choinkę? Ok, dostaniesz rózgę. - mówię puszczając do niej oko. Uśmiecha się. No kurde ona na prawdę ma ładny ten uśmiech...
Ktoś kto wymyślił księgowych był geniuszem. Szkoda tylko, że z tego geniuszu nie skorzystałem i stwierdziłem, że sobie poradzę. Założenie własnej firmy wydawało się proste. Agencja reklamowa rozwija się, jest dobrze. Kasa się zgadza, klienci są, pracownicy choć jest ich 3 dają radę. Start zaliczony na 5. Tylko na koniec roku trzeba się ze wszystkiego rozliczyć i tu pojawia się problem.
Patrzę na laptop leżący na czarnym biurku. Obok stoi zielona lampka. Nad biurkiem wiszą ogromne zdjęcia. Gloria, Lucas, rodzice, koledzy z drużyny... i Sandra. Zatrzymuję wzrok na tym zdjęciu. Wisi nad wielkim ciemnym łóżkiem. Dziewczyna na zdjęciu jest uśmiechnięta, leży w trawie i ogląda motyla, który właśnie usiadł na jej uniesionej dłoni. Lato. Tak mógłbym określić jej osobowość. Ciepła, piękna i była przy mnie za krótko. Wzdycham i odwracam się na obrotowym krześle w stronę wysokich okien. Nie potrzeba mi zasłon. Nikt nie zajrzy mi przez okno, bo za nim nie ma nic oprócz małej ośnieżonej polany, która na wiosnę zamienia się w dywan polnych kwiatów. A ja nie chcę przysłaniać sobie widoku na Alpy. Kocham ten widok. I wszystkie wspomnienia z nim związane.
Dość na dziś. Zamykam komputer i idę do małej łazienki przyklejonej do pokoju. Prowadzi do niej wąskie wejście pomiędzy regałami z książkami. Łazienka jest wyłożona czarną cegłą na czekoladowym tle. Dużo małych lampek pod sufitem daje poczucie przytulności, a zieleń w mchu na ścianie uspokaja. Taka moja mała oaza. Ogromny prysznic za przezroczystą szybą daje ulgę, kiedy gorące krople wody spływają na moją głowę. To zbyt odprężające, a mam jeszcze zrobić to rozliczenie. Tylko że ja strasznie lubię swój kącik. I łazienkę i pokój, w którym cegła wychodzi na jedną ze ścian i kończy się wtapiając w ciemną szarość. Szarość ostatnio mi towarzyszy w życiu zbyt często.
Wchodzę do pokoju owinięty jedynie ręcznikiem i słupieję widząc gościa stojącego przy oknie.
- Och! Przepraszam! - odwraca się w kierunku szyby.
- Nie to ja przepraszam, nie wiedziałem że mam gościa. - tłumaczę się i owijam szlafrokiem.
- Nie, nie, to ja nie powinnam wchodzić bez pozwolenia. - kręci głową ale dałbym sobie swoją uciąć, że uśmiecha się pod nosem. Siadam przy biurku i wycieram mokrą głowę.
- To co cię do mnie sprowadza? - pytam. Siada na skraju mojego łóżka. Jakby to nie zabrzmiało mam w łóżku zakonnicę.
- Muszę ci się do czegoś przyznać. - wyznaje.
- Mnie? - dziwię się. - Chyba masz swojego spowiednika. - żartuję. Niestety ona jest poważna. - Przepraszam, za dużo przebywam z Glorią.
- To właśnie dobrze, że mieszkacie razem. - odpowiada. Pochylam się w jej stronę zaintrygowany tym co ma mi do powiedzenia. - Widzisz... kiedy wyszłam odebrać... wracając niechcący usłyszałam kawałek waszej rozmowy. - przyznaje. - Nie powinnam podsłuchiwać ale nie chciałam wam przeszkadzać. To była chyba zbyt ważna dla was rozmowa. - kontynuuje. Milczę czekając na dalszy ciąg. - Uważam, że masz rację we wszystkim co jej powiedziałeś. I cieszę się, że Gloria ma ciebie. Bo sama chciałabym mieć takiego brata. - kończy z delikatnym uśmiechem. Nie bardzo wiem co mam powiedzieć więc cicho pukam w biurko.
- Odpuszczam tobie grzechy. - teraz to i ona się śmieje z żartu choć kręci głową. - Dziękuję, to miłe. - przyznaję. Zapada cisza. Dziewczyna chyba nie wie co zrobić i wstaje chcąc wyjść. - Zaczekaj. - chwytam ją za rękę ale zaraz puszczam dotykając różańca na jej palcu. Parzy jakbym był diabelskim wcieleniem.
- Tak?
- Gloria mówiła, że jesteś jakimś super mózgiem a ja mam problem z księgowością swojej firmy i tak się zastanawiam czy byś mi nie pomogła. - wskazuję na komputer. Kiwa głową i zwalniam jej miejsce. - To ja się może ubiorę. - wracam do łazienki zostawiajac ją ze wszystkimi danymi. Kurde, no i co ja mam ubrać? Przecież nie wyjdę do niej w samych slipkach. No nic, ubieram spodnie od dresu i biały t-shirt. Kiedy wracam dziewczyna stuka palcami w klawiaturę. Jest bardzo skupiona. Siadam na łóżku i obserwuję ją uważnie. Ma kilka piegów pod oczami, idealnie przycięte brwi i takie długie rzęsy. Ale tak patrząc z bliska zauważam, że dolną wargę ma ciut większą, nos troszkę przekrzywiony na końcu i mocno zarumienione policzki.
- Zrobione. - mówi strzelając palcami. Oj, jak ja nie znoszę tego dźwięku. Krzywię się i aż mnie otrzepuje. - Och, przepraszam. - uśmiecha się nieśmiało.
- I co? Już?
- Tak. Miałeś wszystko super opisane więc tylko poprzenosiłam kilka kwot do odpowiednich tabelek i samo się zrobiło. - wyjaśnia.
- Szkoda że mi się tak samo nie robi. - komentuję. - Dzięki. Odwdzięczę się.
- Drobiazg. - znów puszcza mi oko. - Ty je wszystkie zrobiłeś? - pyta oglądając zdjęcia.
- Tak. - kiwam głową. - Takie moje hobby.
- No i teraz również przyszłość. - mówi.
- Przyszłość?
- Założyłeś firmę reklamową. Często sam robisz zdjęcia dla zleceniodawcy z tego co mówiła Gloria i chyba ci się to podoba. A ostatnio sportowo raczej ci nie idzie.
- Delikatnie to ujęłaś. - śmieję się. Ona również. - Poważnie zastanawiam się nad skończeniem ze sportem. - przyznaję. Dziewczyna poważnieje. - Już nie te lata. - wyjaśniam. - Starzeję się. Czas się ustatkować. - żartuję. Przekrzywia głowę i opiera ją na ręce.
- Wiesz... bardzo dużo osiągnąłeś w swoim życiu sportowym. - zaczyna. - Każdy zna twoje nazwisko. Młodzi sportowcy czują szacunek i pewnie dla niejednego jesteś idolem.
- Schlebia mi to ale...
- Jeszcze nie skończyłam. - przerywa mi. Czuję się jak niepokorny uczeń. - Co jeszcze chcesz osiągnąć w sporcie? Czy jest coś na czym zależy ci za wszelką cenę? - pyta.
- Już? Mogę odpowiedzieć? - karci mnie wzrokiem. - Już nie ma takiej rzeczy. Złota olimpijskiego już nie wygram. Przy takiej konkurencji nawet na igrzyska nie pojadę.
- Więc czemu nie zmienisz swojego życia?
- Zmienić?
- Tak. To bardzo dobry czas. Nowy rok, nowe postanowienia, nowe życie. Nowa praca i co najważniejsze... - wstaje i podchodzi do mojego łóżka. Staje na nim i ściąga zdjęcie Sandry ze ściany.
- Co ty robisz? - pytam odbierając jej zdjęcie.
- I co najważniejsze nowa kobieta. - kończy. Jestem trochę zły. - Gregor może i nie jestem psychologiem ale widzę jak Gloria męczy się po rozstaniu z Thomasem. Nie zapomniała o tym co ich łączyło ale oni ciągle mają jeszcze szansę. Bo się kochają.
- Ale Sandra...
- Sandra odeszła do innego. - mówi wprost. Dlaczego ciągle tak trudno mi to przyjąć do świadomości? - Pójdę już. Jeśli chcesz to odwieś zdjęcie z powrotem nad łóżko ale dopóki będzie to tam wisiało to w tym łóżku będziesz spał sam. - mówi odchodząc. Kręcę głową.
- Mel?
- Tak? - zatrzymuje się przed drzwiami.
- Cieszę się, że zostajesz z nami na dłużej. - przyznaję.
- Bo lubisz jak ci się mówi co masz robić? - pyta z uśmiechem.
- Bo będę miał więcej czasu żebyś zrzuciła habit. - mówię puszczając jej oko.
- Śpij dobrze. - mówi rozbawiona i wychodzi. Staję na łóżku i odwieszam zdjęcie na swoje miejsce.
- Na razie stary ja.
________________________
Hej Hej :)
Jest tu ktoś jeszcze?
Postanowiłam wrócić.
Długo mnie nie było bo w życiu mi się pozmieniało ale teraz mam chwilę na powrót i odprężenie przez tworzenie dalej tej historii.
Jeśli nadal ktoś tu się pojawia to zostawcie choć mały komentarz, choćby anonimowy.
To mnie napędza. Daje mi motywację ;)
Buziole i do napisania! :*
Podejście do zostawienia komentarza nr 2 xD Złośliwość rzeczy martwych jak zawsze na czasie :D
OdpowiedzUsuńMega, ale to mega się cieszę, że wróciłaś, mam nadzieję, że na dłużej :D
Nie ukrywam, że musiałam sobie odświeżyć całą historię, bo już zapomniałam nawet co się działo i tak jak i za pierwszym razem dobrze się bawiłam przy utarczkach słownych Glorii i Morgiego tak było i tym razem :D Szkoda tylko, że Gloria jednak jest taką egoistką i nie pozwala sobie na szczęście, bo między nią a Thomasem dalej coś i każdy to widzi :( Powinna pozwolić Thomasowi wybrać a nie decydować za nich obydwoje a teraz są nieszczęśliwi. Thomas na pewno by to zrozumiał i razem by przez to jakoś przeszli, tym bardziej, że nie ma tej 100% pewności, ze Gloria własnych dzieci mieć nie będzie mogła, jest duże ryzyko i tyle, to jeszcze nie jest koniec świata. No a Grześ, jak to Grześ, trochę wkurza, trochę bawi, trochę rozczula, ale póki co bardziej robi to pierwsze -_- Już widzę jak on rusza do przodu jak się dalej rok zbiera po Sandrze dla której on już jest mglistym wspomnieniem a ten się oburza, bo Melka jej zdjęcie ściągnęła, którego on się powinien już dawno pozbyć... Oj Grześ... Jak nie pozbierany w życiu prywatnym tak i w sporcie, zmiany są potrzebne ale to jest boidupa i tyle. Dobrze, że Matka Przełożona dała trochę więcej czasu Melce na zastanowienie się nas tym wstąpieniem do zakonu, to może trochę Grześka ogarnie i ten w końcu zepnie dupsko. W końcu też będzie miał więcej czasu na to, żeby przekonać Melkę do ściągnięcia habitu (albo sam go z niej ściągnie ( ͡° ͜ʖ ͡°) )Póki jest nowicjuszką jeszcze nie wszystko stracone, niech działa póki ostatecznych ślubów nie złożyła, bo potem to już kaplica xD
Ściskam mocno, całuje i przesyłam pozdrowienia dla całej Twojej rodzinki:* Czekam z niecierpliwością na kolejny i uwierz, nie mogę się już doczekać :D
"W końcu też będzie miał więcej czasu na to, żeby przekonać Melkę do ściągnięcia habitu (albo sam go z niej ściągnie ( ͡° ͜ʖ ͡°) )Póki jest nowicjuszką jeszcze nie wszystko stracone, niech działa póki ostatecznych ślubów nie złożyła, bo potem to już kaplica xD" O matko padłam hahaha Kocham Cię ;*
OdpowiedzUsuńNo co, taka prawda :D Przecież chyba Grzesiowi troszkę o to chodzi :D
UsuńTak tak tak! Jak ja się cieszę, że wracasz! To jak przedświąteczny prezent :D
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania po prostu zasługują na jakiegoś Nobla literackiego!
Czekam na dalszy ciąg <3
Oczywiście, że jesteśmy!!! Mega się cieszę z twojego powrotu. Przeczytałam raz jeszcze poprzednie rozdziały i jak dobrze się stało, że to zrobiłam. Wielbiam twoje pióro. Lubię te utarczki słowne między Gloria a Morgim. Ja wiem, że oni nie są głównymi bohaterami, ale jakoś trafili mi do serducha i bardzo im kibicuje. Co do Melki to nie będę ukrywała, nie rozumiem jej decyzji, ale teraz chociaż Gregor ma realną szansę na zmianę jej decyzji. Tylko tak mi się wydaje, że Gregor jakiś rozlazly się zrobił. Zamiast rozpamietywac niech się weźmie za rozpracowywanie Melki. Na lepsze mu to wyjdzie.
OdpowiedzUsuńSuper, że wracasz, czekałam na tą wiadomość. Także duuuzo weny życzę,
Pozdrawiam,
Madźka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej. Nadrabiam właśnie te dwa kolejne rozdziały. Jest świetnie jak zwykle! Bardzo tęskniłam za twoim stylem pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
NIE WIERZĘ ŻE WRÓCIŁAŚ
OdpowiedzUsuńW sensie nie czytałam tej opowieści, ale szczególnie do siły uczuć podłych często wracam (aczkolwiek ostatnio czytałam Maćka!), a stwierdziłam że zerknę na coś innego i zobaczyłam że Ty żyjesz i nad tworzysz i nawet nie wiesz jak się cieszę! Chciałam poczytać teraz coś o Gregu, a patrzę co tu jeszcze masz, a kurcze maturka wzywa i mi się to nie podoba ;/ Wiesz, wattpady to nie to samo co dawny blogspot... Kiedyś, a pewnie niedługo tu wrócę i mam nadzieję że Ty również! Wszystkiego dobrego w nowym roku Słońce!