czwartek, 7 listopada 2024

10. Impreza powitalna

 

    Wiecie jak to jest...

Nie.

Inaczej.

    Opowiadałem wam już jak...

Nie.

Bez sensu.

Może tak...

    Jestem szczęśliwy i nieszczęśliwy zarazem...

Kurde.

Do bani. 

- Greg, za pół godziny masz być po Thomasa. Mógłbyś się już ogarnąć? - przypomina mi moja siostra. Stoi na krześle i kończy upinać ostatnie balony. Na ogromnym stole ze szczotkowanego jesionu stoi mnóstwo przekąsek, nad kominkiem wisi malowany przez Melanię napis "Witaj w domu Thomas", a barek wypełniony jest różnymi alkoholami. Zamykam laptopa kończąc układanie playlisty na dzisiejsze przyjęcie. Wszystko gotowe. No... nie wszystko... - Ubierz się bardziej... - brunetka zmierza mnie wzrokiem i szuka odpowiedniego określenia. - ...bardziej... hmn... - zastanawia się nadal. Przekrzywia głowę a jej poskręcane włosy układają się falami na nagim ramieniu. Odstrzeliła się jak na festiwal w Cannes. Bordowa mini opina się na niej jakby uważała, że zostaną z Morgim od razu sam na sam. Ugh...

- Bardziej twarzowo? - podpowiada zakonnica stojąca obok. Usiłuje przypiąć ostatni balon pod antresolą ale rezygnuje i upina go przy balustradzie schodów. Patrzę na nią z wyrzutem. - No wiesz... kiedy staniesz koło Glorii wyglądasz trochę blado. - wzrusza ramionami z nieśmiałym uśmiechem.

- Wyglądasz jakbyś wrócił z treningu i wygrzebał ciuchy z kosza na pranie Greg. Ogarnij się, twoja lady ma tu być za niedługo. - upomina mnie. - Mieszkasz z dwiema pięknymi kobietami, nie przynoś nam wstydu. - karci mnie jak dzieciaka. Zakładam ręce na piersi okazując swoje niezadowolenie.

- To nie jest moja lady... to jest... - zacinam się nie bardzo wiedząc co powiedzieć.

- Pretendentka do tego tytułu? - podśmiechuje się Melania. Gloria parska śmiechem ale tylko pogania mnie ręką.

- Bardzo zabawne. - burczę idąc do pokoju. - Poza tym... - zatrzymuję się przy schodach. - Nie jestem pewien czy powinnyście oceniać mój styl. Nie jesteście obiektywne. 

- My nieobiektywne? - dziwi się brunetka.

- Moja siostra i przyszła zakonnica. - komentuję. - Jedna ostatnio ubiera się tak kuso, że powiedzieć że ma ochotę na sex to nic nie powiedzieć, a strój drugiej krzyczy że ma założony pas cnoty. Więc ja... 

- Więc ty to wszystko pięknie wypośrodkujesz Gregor. - Melania zatrzymuje atak mojej siostry starając się załagodzić atmosferę obracając wszystko w żart ale wzrok Glorii mówi mi że powinienem już sobie iść.

    Wracając do mojego szczęścia w nieszczęściu albo nieszczęścia w szczęściu...

    Zerkam na pustą ramkę nad łóżkiem. Nie uśmiecham się widząc miejsce na przyszłość ale też nie płaczę nie widząc przeszłości. Pewien rozdział najwyższy czas zamknąć. Rzeczywiście zbyt długo trwałem w zawieszeniu pomiędzy tym co było a tym co może się zdarzyć. Czas zrobić porządek ze swoim życiem. Otworzyć się na nowe kontakty, nowych ludzi, nowe relacje. Posłuchać rad kogoś z innymi doświadczeniami. 

    Ubieram beżowe spodnie i czarny dopasowany golf. Odrobina żelu żeby ujarzmić czuprynę, D&G i gotowy. I o co było tyle hałasu? Otwieram szufladę, żeby wyciągnąć pamiątkowy zegarek i zatrzymuję wzrok na łańcuszku leżącym na dnie. Biorę małą złotą obrączkę do ręki i od razu czuję jej ciężar. Ciężar decyzji z jakimi się wiąże, ciężar dotrzymania złożonej obietnicy, ciężar wyrzeczeń i nieustających kompromisów, ciężar ciężkich chwil, cichych dni, kłótni i sprzeczek, łez, awantur... Całe życie z jedną osobą. Jedną jedyną osobą, którą się uwielbia, podziwia, na którą się złości i obraża, którą czasem się nienawidzi, której czasem ma się dość, z którą chce się pogryźć ale bez której nie ma się niczego, bo ta osoba jest całym światem. Tą osobę się darzy największym zaufaniem z możliwych, powierza się jej własne sekrety, własne myśli, własne życie... Bo się kocha. Czy dałbym radę wytrwać z kimś dopóki śmierć nas nie rozłączy? Kiedyś bardzo tego chciałem. Bo ta osoba była, istniała... A teraz? Jak jest teraz?

- Gregor Gloria mówi, że mam cię pogonić bo już... - dziewczyna zatrzymuje się obok mnie i milknie z lekkim uśmiechem na ustach.

- Przepraszam, brałem zegarek i zamyśliłem się nad... - no właśnie.

- Nad małżeństwem. - uśmiecha się wesoło. - Nie dziwię się. Jest nad czym myśleć, to ogromna zmiana w życiu. 

- Zmiana pełna stresu.

- Stresu? - dziwi się. - Raczej ekscytacji. - wyjaśnia.

- Obawy przed niedotrzymaniem obietnic. - odbijam piłeczkę.

- Jeśli nie ma się pewności, że będzie się dało dotrzymać daną obietnicę to warto się zastanowić czy jest sens ją składać. - wzrusza ramionami. - Komu się chcesz oświadczyć? - unosi brew z zawadiackim uśmieszkiem. Wzdycham i odkładam obrączkę do szuflady.

- Tobie ale już jedną obietnicę komuś złożyłaś więc czekam aż skapitulujesz. - wyjaśniam wychodząc z pokoju. Jestem pewien że wywraca oczami.

- No, od razu lepiej. Jak cię ta twoja zobaczy to od razu się zakocha. - puszcza mi oko moja siostra. 

- To już nie Melania ma się zakochać? - dopytuję ubierając płaszcz. Zaciekawiona zakonnica również spogląda na Glorię.

- Och ona już jest zakochana. Tylko póki co naćpana swoją wiarą, jest tego nieświadoma. - wyjaśnia.

    Szpitalna sala pustoszeje w zastraszająco szybkim tempie. Wcale się nie dziwię, sam nie chciałbym tutaj spędzić ani jednego dnia, a on już się tutaj wyleżał. Zasuwa niewielką torbę i patrzy na swoją zabandażowaną dłoń. Jest zamyślony ale jakby... pełen nadziei. Nie wiem skąd ma w sobie tyle samozaparcia i siły ale jest dla mnie przykładem człowieka, którego nic nie jest w stanie zniszczyć. I sam chciałbym taki być.

- Dobrze że to nie wskazujący... - zaczyna machając dłonią. - Gloria byłaby uboższa o jedną ze swoich ulubionych przyjemności. - szczerzy się. Dopiero po chwili dociera do mnie co powiedział i mam ochotę zwymiotować. 

- To jest moja siostra na Boga. - jęczę z niezadowoleniem i biorę jego torbę na ramię. Wychodząc zostawiamy kosze upominkowe dla lekarzy i pielęgniarek i bierzemy wypis. Najcenniejszą rzecz w rękach blondyna.

- A propo Boga... - zaczyna wsiadając do samochodu. Wywracam oczami bo wiem o co chce zapytać. - Jak tam twoja zakonnica?

- To nie jest moja zakonnica. - odpowiadam spokojnie zapinając pasy. Patrzy na mnie intensywnie więc wzdycham. - Ja nadal wodzę za nią wzrokiem a ona nadal się modli. - odpowiadam zgodnie z prawdą. Kiwa tylko głową ale jakby poważnieje. - Nie martw się, nie zamierzam wracać do tonięcia w rozpaczy. Zamierzam korzystać z życia i dać się porwać nowemu. - odpowiadam. Przez chwilę milcząco mnie obserwuje ale kiwa głową nie komentując. - Zanim zabiorę cię na przyjęcie niespodziankę o którym w ogóle nie wiesz... - zaczynam a na jego ustach maluje się rozbawiony uśmiech. - ...pozwól że porwę cię na małą pogawędkę. - mówię i ruszam w przeciwnym kierunku. Blondyn wydaje się zaskoczony ale nie komentuje. Po czasie w szpitalu każde wyjście z czterech ścian jest dla niego świetnym pomysłem.

    Kelnerka przynosi do stolika zamówione napoje a blondyn wyczekująco na mnie patrzy. Wyczuwa że nie będzie to rozmowa o błahostkach, że chcę poważnie pogadać o sprawie dla mnie najważniejszej. Upijam łyk złotego płynu i wzdycham.

- Thomas przyjaźnimy się cholernie długo. - zaczynam a on patrzy na mnie uważnie. - I właśnie dlatego że znamy się jak łyse konie powiem wprost co myślę.

- Mów.

- Gloria jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. 

- Greg...

- Daj mi skończyć. - przerywam mu. Kiwa głową i słucha co mam mu do powiedzenia. - Wasze rozstanie to była najgorsza decyzja jaką podjęła w życiu. Powód był poważny i jak sam wiesz, nadal jest. Wiem, że jej wyobrażenie waszego związku sięgało daleko wprzód. Planowała założyć z tobą rodzinę, mieć dom, dzieci i być szczęśliwa do końca życia. Diagnoza ją załamała. Miałem wrażenie, że jest niekończącą się studnią łez, chodzącym nieszczęściem, jędzą doskonale ukrywającą emocje przed światem. Pod łóżkiem miała pudło z waszymi zdjęciami, które co wieczór przeglądała w tajemnicy. Każda rzecz którą od ciebie dostała miała swoje miejsce głęboko ukryta w szafie. Kiedy miała urodziny wypiła dwie szklanki whiskey nie dlatego że to lubi a dlatego, że nauczyłeś ją że ważne chwile w życiu trzeba celebrować w wyjątkowy sposób. Nie chciałbym jej nigdy więcej widzieć w takim stanie jak przez ostatnie miesiące. Dlatego muszę zapytać Thomas... jakkolwiek sztampowo to zabrzmi... jakie masz w związku z nią plany? - kończę swój wywód i upijam kolejny łyk. Blondyn przez chwilę milczy w skupieniu ale jego oczy są pogodne. Jakby wiedział że ta rozmowa nadejdzie, jakby znał już odpowiedź.

- Gregor... kiedy obudziłem się w szpitalu... pierwsze co zobaczyłem to zapłakaną twarz Glorii. - wyznaje. - Pomyślałem wtedy... cholera, czy ja umarłem? Byłem przekonany, że widzę swój własny pogrzeb. Że widzę jak cholernie skrzywdziłem ją swoim odejściem z tego świata. Byłem pewien że widzę to, co straciłem na zawsze i wydawało mi się że umieram drugi raz. - przerywa. - Wiem, że brzmi to jak cytat z jakiegoś filmu ale... nikomu nie życzyłbym takich uczuć. - wzdycha. - Kiedy dotarło do mnie że to wszystko jest na prawdę, że żyję a ona przy mnie czuwa... wiedziałem, że choćby nie wiem co, już nigdy nie zwątpię, nie wycofam się, nie pozwolę jej zrezygnować. Nie pozwolę jej odejść. Byłem gotów ją błagać o drugą szansę. I wtedy zaczęła ten swój wodospad myśli. - uśmiechamy się obaj, bo Gloria jest nie do zatrzymania kiedy wypowiada swoje emocje na głos. - Powiedziała mi o wszystkim a ja poczułem się szczęśliwy... Wiesz Greg... kiedy kochasz kogoś na prawdę to kochasz go za to jakim jest, a nie za to na kogo byś go chciał. I wtedy zrozumiałem, że to jest to. Że to koniec moich poszukiwań. Przepadłem. - wzrusza ramionami. - Upewniłem się, że nic nie jest w stanie zniszczyć tego uczucia, zmienić go, że wszystko teraz jest możliwe mimo że w pewnych kwestiach będą przeszkody ale... wszystko da się razem przejść. Z wszystkim dokoła da się wygrać jeśli robi się to razem. I wiem, że nie chce tego robić z nikim innym niż z Glorią. - mówi i wyciąga coś z kieszeni. - Do końca życia. - dodaje a na stoliku pojawia się czerwone pudełko w kształcie serca. Upijam kolejny łyk i mimowolnie się uśmiecham. Otwieram pudełko i wiem, że nie mam się czym martwić. - Spodoba jej się? - pyta z nadzieją.

- Nie ma opcji, żeby odmówiła. - uśmiecham się szerzej. Stukamy się kuflami śmiejąc się jak debile do pudełka z pierścionkiem. - Wiesz już jak chcesz to zrobić? - pytam.

- Mam pewien pomysł ale będę potrzebował do tego twojej pomocy. 

- Jasne, co tylko chcesz.

- A ile masz urlopu? - unosi brew. I już wiem, że nie będą to zaręczyny pod skocznią...

    10 wiadomości ponaglających "bo wszyscy już są a was wcięło". To było do przewidzenia, bo przecież przygotowywały się do tej imprezy trzy dni. A Gloria kieckę wybierała tydzień. Thomas raczej nie jest osobą lubiącą imprezy na swoją cześć ale dziś jest wyjątkowo wesoły. Cóż... może dlatego, że dostał nowe życie, nową przyszłość, miłość... i może dlatego że...

- Wszystkiego najlepszego Gregor!!! - może dlatego, że ci wszyscy ludzie łącznie z moimi rodzicami przyszli nie po to żeby go przywitać w domu ale po to żeby świętować moje zapomniane urodziny.

- Co to ma być? - pytam szczerze zdziwiony kiedy moja siostrzyczka podbiega do mnie z trąbką, którą rozwija mi przy uchu.

- Myślałeś że zapomnieliśmy o tobie? - pyta. - Ja nie zapominam o najważniejszych dla mnie ludziach. - szepcze przytulając mnie mocno. - Wszystkiego najlepszego braciszku. Żebyś znalazł w końcu swoje szczęście. - dodaje. Wręcza mi mały prezent a za nią ustawia się kolejka jak do nowożeńców. 

- Synu... 34 lata to już poważny wiek... więc życzymy ci żebyś nie stracił dziecięcej radości i żebyś odzyskał ten swój upór w dążeniu do celu który miałeś gdy byłeś nastolatkiem. 

- Dzięki tato.

- No i żebyś znalazł to czego szukasz. - dodaje ze łzami w oczach moja matka. Ech...

- Tylko gdzie to jest mamo. - śmieję się ale w środku ciągle zadaję sobie to pytanie.

- Może za daleko spoglądasz Gregor, może to jest tuż obok. - wzrusza ramionami wskazując mi kuchnię. Och gdyby tylko wiedziała...

    Przy blacie kuchennym krzątają się dwie osoby. Uśmiechają się do siebie, kroją coś i co jakiś czas spoglądają czy kolejka już się odpowiednio zmniejszyła żeby w niej stanąć. Jedna uśmiecha się i puszcza mi oko, wyglądając jak milion dolarów w czarnej satynowej sukience do połowy ud. Jej tajemnicze spojrzenie wygląda spod kurtyny ciemnych włosów a rozchylone delikatnie usta aż proszą się o bliższe spotkanie. I jest też drugi uśmiech... naturalny, ciepły... zielone wesołe oczy powodujące ciepło gdzieś w środku człowieka, delikatne piegi na bladym policzku... i wszystko to otoczone szarością, której nie znoszę. 

- To kiedy do nas wracasz? - głos Stefana wyrywa mnie z rozmyśleń. 

- W czerwcu już będę z wami wygrywał na treningach. - odpowiadam pewnie choć tej pewności nie mam.

- Gregor? - słyszę za sobą ciepły głos. Koledzy tylko szczerzą się idiotycznie i odchodzą do barku. Odwracam się i czuję bliskość tej kobiety. Jest elektryzująca. Jakby coś w niej przyciągało coś we mnie. - To teraz moja kolej... - zaczyna z uśmiechem. - Życzę ci... żebyś się otworzył. Żebyś zrobił to na mnie. Żebyś zobaczył świat z innej perspektywy i żebyś pozwolił mi go sobie pokazać. I żebyś nie zastanawiał się nad każdym kolejnym krokiem, bo życie jest zbyt krótkie.  - mówi. Czuję, że chce wykonać ten pierwszy krok ale nie robi tego. Zbliża się i delikatnie muska ustami mój policzek. Ech... skłamałbym gdybym powiedział że nie robi to na mnie wrażenia. Odkładam mały prezencik na stertę z innymi i odwracając się wpadam prosto na tą irytującą szarość.

- Och! - śmieje się kiedy łapię ją w talii chroniąc przed upadkiem. Trącam dłonią jej dłoń i znów czuję to kopnięcie gdy dotykam różańca na jej palcu. - Gregor... Najcudowniejszy facecie pod słońcem... - zaczyna. Wywracam oczami a muzyka gra już tak głośno, że ledwo ją słyszę więc musi prawie krzyczeć składając mi życzenia. - Życzę ci żebyś uwierzył w siebie! I żebyś się nie zatrzymywał! I żebyś obdarzył kogoś uczuciem tak silnym jak wydaje ci się że darzysz mnie! - krzyczy. W tym momencie czuję wzrok wszystkich na sobie mimo że dokoła panuje ciemność. Ciemność i zupełna cisza spowodowana wybiciem korków sprzed chwili. Chwili, w której padały te słowa. Czy mam panikę w oczach? Oczywiście że mam. Czy zakonnica coś z tym robi? Widzę jak w jej głowie pracują wszystkie trybiki. Czuję zszokowany wzrok Camilli, czuję zaniepokojone spojrzenie Thomasa i ekscytację w zaskoczonej Glorii. - Specjalnie dziś pół dnia szukałam filmu z tym cytatem - dodaje improwizując. - Więc życzę ci żebyś już nigdy nikogo o takie bzdety nie męczył. - uśmiecha się i jak gdyby nigdy nic przytula mnie mocno. - Nie reaguj, nie wyjaśniaj, wznieś od razu toast. - szepcze mi do ucha. Więc gdy tylko się odsuwa i ucieka na kuchenny podest jak gdyby nigdy nic od razu podnoszę szklankę z whiskey.

- Moi drodzy, bardzo się cieszę że tu ze mną jesteście choć doskonale wiecie, że nie jestem zwolennikiem domowych imprez.

- Bo potem musisz sprzątać! - Thomas usiłuje rozluźnić atmosferę. Dzięki ci losie za takiego przyjaciela.

- Tak... to też. - przyznaję. - Za chwilkę wróci prąd, albo przynajmniej postaram się żeby wrócił... tato pomożesz? - pytam seniora. Uśmiecha się i z latarką w ręce idzie w kierunku korytarza. - Dzięki. - uśmiecham się szczerze. - I mam nadzieję że będziecie się świetnie bawić. - dodaję. - Skoro już tu jesteście... - kończę a po domu unosi się wesoły śmiech. - Wasze zdrowie kochani. - wypijam zimny alkohol i od razu czuję się lepiej. Czy powinienem zrobić sam ze sobą zakład o to z kim najpierw będę miał poważną rozmowę? Owszem. Gloria aż wyrywa się do mnie a Camilla spogląda niepewnie to na mnie to na Melanię. Gdy sam podchodzę do mojej randki, moja siostra zmierza ku zakonnicy. Patrzę uparcie i wyczekuję jakiejś reakcji.

- Mam pytać o tą relację? - pyta poważnie. 

- Jeśli czujesz taką potrzebę. - odpowiadam. Waha się podgryzając szkło kieliszka od martini.

- Więc?

- Nie zadałaś pytania. - zauważam pragnąc nie musieć jej okłamywać.

- Gregor... nie zamierzam mieszać się w waszą więź. Jakkolwiek dziwna by ona nie była.

- Melania jest moją przyjaciółką, jest kimś kto dużo przeszedł w życiu i potrafi skorygować moje głupie myśli tak, żeby ustawić je na dobrych torach. 

- Jest...

- Jest przyszłą zakonnicą Camilla. - ucinam. - A ja nie jestem Bogiem. To nie mnie kocha. - puszczam jej oko. Uśmiecha się niepewnie więc przyciągam ją bliżej siebie i składam na jej ustach delikatny pocałunek. Są cholernie miękkie i pełne. Czy sprawia mi to przyjemność? Tak. Czy mam motyle w brzuchu? Chyba jestem na to za stary. Czy jest mi dobrze kiedy odwzajemnia pocałunek i uśmiecha się wesoło opierając swoje czoło o moje? Owszem. Czy to zauroczenie?

- Przepraszam... - odsuwa się wyciągając telefon z maleńkiej torebki. - To z pracy. - mówi z niezadowoleniem i odczytuje wiadomość. Jej mina mówi wszystko.

- Był nagły wypadek i potrzebują pomocy. - wzdycham. Patrzy na mnie zrezygnowana. Widać też czuła że ten wieczór może coś zmienić w naszej znajomości. - Leć. I nie daj nikomu umrzeć. - całuję ją w czoło.

- Gregor... wynagrodzę ci to. - mówi i całuje mnie intensywnie na dowidzenia. 

- Już sobie poszła? - dziwi się moja siostra. - Coś ty jej nagadał? - wpatruje się we mnie. - Czy jednak kochasz Melkę? - dopytuje podejrzliwie.

- Gloria za dużo już wypiłaś i Thomas nie będzie miał z ciebie pożytku. - zwracam uwagę. - Lucas nie chciał przyjść? - pytam. Nieobecność mojego brata wcale mnie nie dziwi, on od zawsze był raczej niezależnym wolnym ptakiem, którego ciężko złapać. Brunetka wywraca oczami.

- Został po świętach na wyspach i gdy dzwonił do rodziców po ich wylocie stwierdził że na razie podoba mu się tam życie i nie zamierza go normalizować. No idiota. Siedzi za barem pod jakimś słomianym dachem, patrzy sobie na ocean i robi drinki obcym ludziom.

- Och nie, korzysta z życia i się nim cieszy. Jak mu to wybić z głowy? - udaję oburzenie. Po chwili oboje się śmiejemy. Gloria patrzy na mnie uważnie. - Proszę nie zadawaj pytań na które nie będę znał odpowiedzi.

- Nie znasz odpowiedzi czy ich się boisz? - dopytuje. Milczę, no bo co mam jej odpowiedzieć. Na środku salonu wszyscy świetnie się bawią. Thomas usiłuje obrócić Melanię ale ich taniec bardziej wygląda jak rehabilitacja niż jak cza-cza którą do tej melodii można byłoby zatańczyć. -  Rodzice prosili żeby cię przeprosić ale tata znowu ma napady migreny i sam rozumiesz...

- Wiem. Powinni o siebie zadbać Gloria, a jeśli sami nie chcą to my musimy coś z tym zrobić. Może Camilla mogłaby załatwić tacie jakąś wizytę u neurologa. te ataki nie są normalne.

- Super pomysł. - potakuje. - Ta Camilla... - zaczyna niepewnie. - ...Jest ok. - mówi w końcu.

- Jest ok? - dziwię się. - I tyle? - Gloria wzrusza ramionami.

- Więcej czasu spędziła z Melką, może ona będzie miała bogatszą opinię. Ja uważam że jak na razie jest w porządku ale nie jestem przekonana czy to dziewczyna dla ciebie. Wiem, że to twoja sprawa ale chcę żebyś wiedział że to nie jest kobieta z którą się zaprzyjaźnię. Przykro mi Greg ale takie jest moje zdanie.

- Dziękuję za szczerość. Na prawdę doceniam. - obejmuję ją i daję całusa w policzek. Uśmiecha się wesoło. W tym momencie muzyka zmienia się gwałtownie a na moje usta wkrada się delikatny uśmiech. Zerkam w stronę parkietu i widzę ten sam rozbawiony wzrok co w Sylwestra. 

- Czy Melka właśnie zaprosiła cię do tańca? - dziwi się brunetka. Kiwam głową. - Przecież ty nie tańczysz. - śmieje się. Cóż... W drodze na środek parkietu mijam zdezorientowanego blondyna ale nikomu z niczego się nie tłumacząc podchodzę do bujającej się na boki zakonnicy i obejmuję ją jedną ręką w talii. Na mojej drugiej dłoni kładzie swoją i z z uśmiechem na ustach podśpiewuje hit Alphaville, który towarzyszył nam w Sylwestrową noc.

- The ringing of your laughter

It sounds like a melody

To once forbidden places

We'll go for a while...

- Czy to oznacza, że to będzie nasza piosenka? - dopytuję.

- Jeśli wybierzesz ją na swój pierwszy taniec na weselu to nie. - odpowiada wesoło. Obracam ją i bujamy się dalej nucąc sobie co chwilę kolejne słowa.

- Co sądzisz o Camilli? - pytam.

- Nie powiem ci.

- Słucham?

- Co mogę powiedzieć o kimś z kim przebywałam godzinę? - wzrusza ramionami. - Wydaje się być sympatyczna.

- Sympatyczny to jest układ nerwowy.

- Och, już zdążyłeś się czegoś od niej nauczyć? - uśmiecha się wesoło. Kręcę głową i przybliżam ją do siebie kiedy muzyka zmienia się w jakąś powolną balladę. 

- A tak serio? - pytam wpatrując się w jej zielone oczy.

- Czy moja opinia na jej temat jest tak ważna?

- Bardzo.

- A jeśli powiem, że coś mi w niej nie pasuje? - pyta poważnie.

- To zapytam czy zrzucisz dla mnie habit. - odpowiadam bez zawahania. Zaciska usta bo miałem nie wracać do tego tematu i dać sobie spokój. - Jeśli odpowiedź jest taka jak dotychczas to wolę się sparzyć niż czekać aż sobie wyjedziesz i żałować że nie spróbowałem.

- Ok.

- Ok.? 

- Ok. Spróbuj. - mówi pewnie. Na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. - Ty się zakochuj a ja będę mieć ją na oku. - wyjaśnia. Wzdycham. - Miałam sprawdzić czy to dziewczyna, którą łatwo zranić czy raczej ta lubiąca się zabawić.

- I jaki wniosek?

- Z rozmowy z nią wywnioskowałam, że lubi symbolikę i zamiast mówić wprost woli podpowiadać swoimi gestami.

- Więc?

- Musimy otworzyć prezent od niej a wszystko będzie jasne. - wzrusza ramionami. Piosenka się kończy więc ciągnę ją za rękę do sterty prezentów i wybieram niewielki czerwony pakunek z czarną kokardą.

- Jeszcze nie wszyscy goście wyszli Greg. - zauważa moja siostra.

- Sprawdzamy co dostał od Camilli. - wyjaśnia zakonnica.

- A jest to ważne, bo...? - dopytuje Morgi.

- Bo podobno od tego prezentu zależy czy mam stawiać małe kroki czy mogę się bawić życiem. - kręcę głową słysząc sam siebie.

- No to na co czekasz? - moja siostra jest bardziej ciekawska niż sądziłem. Otwieram pudełko i moim oczom ukazuje się coś czego na pierwszy rzut oka nie rozpoznaję. Wyciągam przedmioty i pokazuję ferajnie. - Co to jest? - Gloria marszczy brwi oglądając uważnie dwie krwistoczerwone szarfy zakończone wyściełanymi gąbczastym materiałem obręczami.

- Och! - wyrywa się zakonnicy, która chowa rzeczy do pudełka. Nasza zdezorientowana trójka patrzy na nią wyczekująco. - Cóż... Gregor... wygląda na to, że Camilla dała ci bardzo jasny sygnał odnośnie swoich przekonań. - mówi odrobinę zmieszana.

- Co? Melka co to do diabła jest? - niecierpliwi się Gloria.

- To są szarfy do krępowania. - mówi spokojnie. Przez chwilę to do nas nie dociera ale gdy przyswajamy jej słowa zamykam od razu pudełko. Gloria patrzy z niedowierzaniem na mnie, a Thomas zaczyna się śmiać.

- Mam dwa wnioski z tej sytuacji. - mówi rozbawiony. - Gregor może się bawić i jak widać ma już do tego odpowiednią partnerkę i przyrządy. - strzelam na niego zabójczym wzrokiem. - Drugi wniosek jest taki, że nasza Mela skrywa w sobie wiele tajemnic skoro jako jedyna rozpoznała co to jest. - tym razem wszyscy patrzymy na zarumienioną zakonnicę. - W kilka sekund... - dodaje Thomas. A mi w głowie od razu pojawia się to połączenie. Tak bardzo nierealne i niestosowne. Ale tak bardzo intrygujące...


                               _________________________________________________


;)

1 komentarz:

  1. Sympatyczny to jest układ nerwowy, no nie mogę 🤣 i jako przedstawicielka zawodu medycznego kocham

    OdpowiedzUsuń