- Źrenice reagują poprawnie - mówi młody lekarz. - Ok, czy jest pani w stanie powiedzieć jakieś słowo? Jakiekolwiek? - dopytuje. Mam wrażenie, że ją dręczy i mam ochotę go odepchnąć i sam przeprowadzić badanie. Dziewczyna wyraźnie walczy o każdy dźwięk, który ma wydostać się z jej ust ale zamiast dźwięcznej melodii słychać niewyraźny szept. - Jak się pani nazywa?
- Mel..a..nia... Melania...
- Świetnie. - lekarz kiwa głową a ja wypuszczam wstrzymywane powietrze. Dobrze, że Thomas trzyma mocno Glorię bo mam wrażenie, że zaraz zemdleje. - Pamięta pani co się stało?
- Pociąg... woda...
- Tak, wszystko się zgadza. - kontynuuje badanie lekarz. Unosi jej ręce, nogi, sprawdza głowę i zagląda do uszu. - Pielęgniarka za chwilkę przyniesie pani wodę. Witamy z powrotem. - mówi i wychodzi z sali.
- Boże Melka... jak dobrze że jesteś... tak cholernie się martwiłam... - moja siostra praktycznie rzuca się na dziewczynę, a kiedy ta wydaje cichy jęk od razu się odsuwa.- Przepraszam! Coś cię boli? Co ci przynieść?Może zmienić ci piżamę albo zrobić ci herbatę? Tak! Rozgrzewającą herbatę ci zrobię!
- Gloria... - wzdycha i sili się na uśmiech. - Będę... wyglądać ładnie... w śliwkowej sukience... - mówi powoli. Mrużę oczy bo nie bardzo rozumiem o co jej chodzi.
- Co? - pyta zdezorientowana brunetka.
- Czekaj... słyszałaś? - tym razem to blondyn się dziwi. Podchodzi do łóżka i staje zaraz za Glorią. Nie wytrzymuję i w sekundzie siedzę po drugiej stronie i trzymam jej ciepłą małą dłoń.
- Co nieco... - ciągle się uśmiecha. - Ty... - wskazuje na moją siostrę. - Ty mi czytałaś... ty... - przenosi wzrok na blondyna. - Jadłeś beze mnie Pringles... - stara się mówić oskarżycielskim tonem. - A ty... - unosi dłoń do mojego policzka i klepie po nim łagodnie. - A ty się modliłeś... - patrzy na mnie wesołym wzrokiem. Kręcę głową ale nie potrafię powstrzymać uśmiechu.
- Widziałaś coś? Jakieś światełko w tunelu? Cokolwiek? - moja siostra strzela pytaniami jak z procy.
- Nie... - odpowiada kręcąc głową.
- Nic a nic? - dziwi się blondyn.
- Hej... nie widziałam nic takiego bo... bo nie umarłam.
- Słyszeliśmy coś innego. - komentuje Morgi.
- Tak potrafi...ech... tylko jeden gość i... na imię mu Jezus. - odpowiada wzruszając ramionami. Jest taka... wesoła. Jej oczy błyszczą, skóra choć nadal blada i delikatna, wygląda jak najdelikatniejszy z materiałów. Jej włosy opadają na ramiona falami.
- Chodź Gloria, pogadamy z lekarzem co dalej. - proponuje przyjaciel. Moja siostra przytula delikatnie dziewczynę i wychodzą zostawiając nas samych. Tak. Samych.
- Ja...
- Wiem Gregor... wszystko wiem... - mówi ze słabym uśmiechem. Głaszcze mnie po policzku i patrzy mi prosto w oczy. - Znalazłeś list? - pyta.
- Znalazłem, przeczytałem i spaliłem. I chcę o nim zapomnieć. - mówię pewnie.
- Hej... Napisałam tam całkiem ładne rzeczy. - oburza się powodując u mnie rozbawienie. - Powinieneś powiadomić przełożoną... - mówi ciszej.
- Wiem tylko... - drży mi głos. Boję się zapytać bo boję się odpowiedzi.
- Tylko? - dopytuje widząc moje wahanie.
- Co mam jej powiedzieć? - pytam.
- Żeby przyjechała tu jak najszybciej. - odpowiada poważniejąc. - I przywiozła wniosek.- dodaje.
- Wniosek? - nie wiem o czym ona mówi i żołądek wiąże mi się w supeł. Jej dłoń przesuwa się delikatnie po moim policzku i kciukiem dotyka moich ust.
- Wniosek o pozwolenie na porzucenie nowicjatu. - odpowiada powoli i wyraźnie. Kręci mi się w głowie. Ostatnie tygodnie to była karuzela emocji ale to co teraz czuję... to są jakieś fajerwerki a to jeszcze nie koniec. - Wiśnie zakwitły Gregor... - dodaje z uśmiechem. - Nie umarłam, jestem tu z tobą, bo on miał taki plan. I... nie boję się już samolotów... ciężarówek i katastrof więc proszę cię... Wybierz mnie... - mówi cytując moje własne słowa. - Kochaj mnie... Ożeń się ze mną. - kończy cicho, a we mnie coś pęka i oboje musimy ocierać łzy.
- Nie...
- Nie? - dziwi się a w jej oczach na moment widzę zawód i niedowierzanie.
- To nie tak powinno być. - mówię śmiejąc się jak idiota. Odsuwam szufladę w szafce nocnej przy łóżku i wyciągam sześcienne pudełko. Otwieram je i patrzę wyczekująco na zszokowaną dziewczynę. Po chwili uśmiecha się szeroko i kiwa głową.
- Tak. - mówi. - Tak. - powtarza pewnie. Wkładam jej delikatnie złoty pierścionek na palec, a błękitne oczko błyszczy w świetle zachodzącego słońca, które wkrada się przez okno. Chcę ją pocałować ale do sali wchodzi pielęgniarka. Tak bardzo znajoma.
- Och na reszcie! - woła od samego progu. - W końcu widzę te cudne oczęta, o których tak często słyszałam. - cieszy się i podchodzi z kubeczkiem wody do pacjentki. - Masz. Woda na sam początek, dzisiejsza kolacja to litrowa porcja elektrolitów a jutro na śniadanie zjesz już najwspanialszą pod słońcem owsiankę. - śmieje się wesoło.
- Już nie mogę się doczekać. - Melania wydaje się być taka szczęśliwa... Jeśli to sen to mnie nie budźcie. Błagam.
- Hej, dzieciaki... nie chowajcie się już tak z tymi rączkami. - puszcza nam oko. - Widziałam zza szyby. No... pokaż no ten pierścień. - nakazuje, a Melka nieśmiało wystawia rękę. - Fiu fiu... No, postarałeś się. Rodowy? - dopytuje i poprawia pacjentce poduszkę za plecami.
- Tak - odpowiadam zgodnie z prawdą czym zaskakuję niedoszłą zakonnicę. Puszczam jej tylko oko.
- Wiemy jak to wygląda...
- Dziecinko - przerywa jej murzynka. - To wygląda jakby dwoje dorosłych ludzi dojrzało do tego żeby przyznać sobie i całemu światu że jest między nimi coś więcej. To wygląda tak, jak jest. A rzeczywistości nie ma co zmieniać na siłę i wbrew sobie. A jak przyjedzie siostra Konstancja to powiem jej że wygrałyśmy z doktorkiem "neuro".
- Wygrałyście? - dziwię się.
- Pół szpitala się założyło. Najpierw o to kiedy się obudzisz a potem doszedł zakład o to czy zrzucisz habit czy dasz przystojniakowi kosza.
- To...
- Super nie? - śmieje się pielęgniarka. - Pół żeńskiego personelu się popłacze jak zobaczy ten pierścionek. - dodaje rozbawiona. - Dobrze, ty kochaniutka do spania. Masz zbierać siły bo rano wpada rehabilitant. - mówi. - Bardzo przystojny tak poza tym. - puszcza jej oko. - A ty Romeo zmiataj zgolić brodę i doprowadź się do porządku. - ponagla mnie. Wzdycham i całuję Melanię w rękę, bo już jestem wypychany przez pielęgniarkę. Po chwili wracam do sali na moment.
- O której przychodzi ten rehabilitant? - pytam ale widząc wzrok murzynki odchodzę stamtąd czym prędzej.
Dzisiejszego dnia słońce ponownie dla mnie zaświeciło. Jestem przykładem człowieka w euforii. Nawet gwizdałem gdy się goliłem. Bo już nic nie spieprzy mi humoru, nic nie zawali świata wokół, bo jestem cholera szczęśliwy.
Ubieram skórzaną kurtkę na czarny t-shirt, okulary przeciwsłoneczne na oczy, biorę kluczyki do auta i po 6 minutach jestem pod szpitalem. Idąc korytarzem czuję na sobie wzrok pielęgniarek. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że szczęśliwy mężczyzna to pewny siebie mężczyzna. I bardziej atrakcyjny. Dlatego każdej pielęgniarce rzucam z uśmiechem "dzień dobry" i żwawo idę w kierunku sali mojej narzeczonej. Narzeczonej... słyszycie jak to brzmi?
- Och Gloria kocham go. - zatrzymuję się przed salą słysząc pełen uczucia głos. Serce mi przyspiesza, bo słyszę to po raz pierwszy. - Jest inteligentny, przystojny... - uśmiecham się szerzej, bo nie znam właściwie jej myśli na tak błachy temat jak mój wygląd.
- Przystojny? - słyszę prychnięcie mojej siostry. Wywracam oczami. - On jest taki niziutki. - jęczy. Zaraz... co? Ja niski?
- Oh dziewczęta... Czy wzrost na prawdę ma takie znaczenie? - tym razem odzywa się ciepły babciny głos.
- Wzrost może i nie ale...
- Gloria! - Melania upomina ją roześmiana. - Jest odważny, ratuje świat, zawsze wychodzi cało z opresji i ten jego uśmiech.. ech... uwielbiam Ethana Hunta. - wyznaje. Że co?
- Czy ja wiem... cwaniaczek, który myśli że wszystko wie najlepiej. - mówi Gloria. - Z tej ekipy Mission impossible to już wolę Brandta. - dodaje ewidentnie coś jedząc. A nie powinna bo za niedługo ślub.
- To jak już mówimy o bohaterach i Jeremym Rennerze dziewczęta to w Avengersach był świetny. - komentuje kobieta. Zaskakuje mnie swoją wiedzą filmową i gustem ale uśmiecham się pod nosem rozbawiony.
- Oh! Chris Evans... z nim mogłabym...
- Co byś mogła Mel hahaha
- Oh z tego co wiem, to masz już kogoś z kim mogłabyś...
- Rose! - tym razem oburza się pacjentka. - Och Gloria ten cytrynowy jest przepyszny! - dodaje. No dobra, koniec tego dobrego. Pukam w uchylone drzwi i wchodzę do pokoju wypełnionego słońcem i usmiechami.
- Dzień dobry paniom. - mówię i opieram się o stojący obok łóżka fotel. Zerkam na mruczący telewizor w którym akurat leci Fallout. - Na prawdę? Tom Cruise? - nie dowierzam.
- Ok, czas na mnie, jak mnie tu zobaczy lekarz prowadzący to do emerytury będą mi przydzielać staruszków. - mówi i wychodzi puszczając mi oko. Przerzucam wzrok na siedzące na łóżku kobiety. Moja siostra leży sobie na łóżku z wyciągniętymi nogami, na kolanach trzyma talerzyk z kawałkiem tortu i szczerzy się jak głupi do sera.
- No cześć brat. - unosi głupkowato brwi. Tymczasem Melania siedzi obok niej na podwiniętej nodze i zajada się ciastem. Ma na sobie biały podkoszulek i dres, a włosy upięte w wysoki kucyk. Na dłoni jest jeszcze jeden wenflon, który przypomina o tym, że jeszcze wczoraj była daleko od normalnego funkcjonowania. Macha mi wolną dłonią i uśmiecha delikatnie.
- A ty nie miałaś zacząć od owsianki? - pytam unosząc brew.
- To jest zbyt dobre. - odpowiada. - Żołądek mi wybaczy. - dodaje i bierze kolejny kawałek do ust.
- A ty musisz mi kusić słodyczami narzeczoną? - pytam siostrę i biorę od niej talerzyk z ciastem, które sam próbuję. - Oo rzeczywiście dobre.
- Narzeczoną? - dziwi się rozbawiona. - Wiesz coś o tym? haha - pyta przyjaciółkę. Ta patrzy na nią przepraszającym wzrokiem, a ja nie ukrywam mojego rozczarowania. Dlaczego jej nie powiedziała? Może jednak nie chce? Może to było zbyt szybko? Może jeszcze działały na nią leki? - Mel? Nie... - jej twarz wyraża głęboki szok. Od razu bierze w swoją dłoń jej dłoń i rozdziawia buzię. Teraz patrzy na mnie i szok zmienia się w niedowierzanie. Wzruszam tylko ramionami, bo co mogę. Nadal nie wiem co o tym myśleć.
- Gloria... od godziny macham ci przed oczami ręką. - wyjaśnia rozbawiona.
- Och ty zołzo! - delikatnie ją uderza w ramię. - Czemu nic mi nie powiedziałaś?! - przygląda się teraz pierścionkowi.
- Nie chciałam żebyś pomyślała że chcę ci... - zaczyna spokojnie ale się waha. - Że chcę ci odebrać twój moment. - kończy czym i mnie zaskakuje.
- Mój moment? - dziwi się.
- No wiesz... Teraz ty jesteś narzeczoną... planujesz ślub... to twój czas. Nie chciałam żebyś się poczuła...
- Oh jaka ty głupiutka jesteś. - karci ją moja siostra. - Czekaj... - Gloria przypatruje się pierścionkowi uważniej a potem patrzy na mnie. - Czy to jest...
- Tak. - odpowiadam pewnie i uśmiecham się siadając na fotelu.
- Co to jest? - dopytuje dziewczyna.
- To jest pierścionek po naszej praprababci. - mówi z uznaniem moja siostra. - Ma jakieś 130lat. - śmieje się.
- Żartujecie. - dziewczyna na moment zamiera i patrzy na mnie zszokowana.
- Hej, oddychaj. - brunetka znów się śmieje. - Czyli zrobiłeś to. - szczerzy się. - Zdjąłeś jej habit. - kontynuuje ucieszona. - Ale się cieszę haha Gregor przyniosłeś jej telefon? - pyta. Kiwam głową i podaję aparat Melanii. Zerka na niego i unosi brwi.
- Możesz znaleźć trochę smsów ode mnie. - podpowiadam z lekkim zakłopotaniem. Moja siostra prycha ale karcę ją wzrokiem.
- Och. - dziewczyna wydaje się być czymś zmartwiona.
- Możesz je od razu usunąć. Wszystko co w nich jest powiem ci osobiście. - odpowiadam na nie zadane pytanie.
- Nie o to chodzi po prostu... - zerka na mnie niepewnie a potem zwraca się do Glorii. - Poprosiłabyś Rose?
- Coś się dzieje? Źle się czujesz? - pytam przestraszony.
- Nie nie po prostu...Muszę... muszę się skonsultować z jeszcze jednym lekarzem. - wyjaśnia i pokazuje telefon mojej siostrze. Ta tylko się uśmiecha.
- Ekhm... ok, zaraz ją zawołam.
- Dobra, koniec z tym! Powiecie mi o co chodzi? Mam serdecznie dość życia w niewiedzy i ciągłego martwienia się. - mówię zdecydowanie. Gloria patrzy rozbawiona na Melanię a ta patrzy niepewnie na mnie. - No słucham. - dodaję.
- Po prostu... muszę mieć wizytę u ginekologa. - oznajmia w końcu. Patrzę na nią nie rozumiejąc zupełnie o co chodzi.
- Boli cię... coś? - pytam jak ostatni kretyn.
- Nie Gregor. - tym razem odpowiada moja siostra. - Leżąc tutaj przez ponad miesiąc Melka pominęła pewną ważną rzecz i aplikacja jej o tym przypomniała.
- Ważną rzecz? - czuję się jak idiota.
- Zastrzyk antykoncepcyjny osiołku. - moja siostra najwyraźniej świetnie się bawi. - A skoro teraz ma narzeczonego... to może go potrzebować. - wyjaśnia i od razu się krzywi. - A jej narzeczonym jest mój brat co w połączeniu z seksem powoduje u mnie mdłości więc raczej pójdę już załatwić tą wizytę. - dodaje i wychodzi pospiesznie z pokoju. Nastaje cisza a my patrzymy się na siebie z pewną dozą niepewności.
- I teraz będzie niezręcznie, bo wczoraj się wybudziłaś i co prawda zgodziłaś się za mnie wyjść ale nie rozmawialiśmy jeszcze o seksie. - komentuję. - To jest... - zaczynam ale nie pozwala mi skończyć bo odkłada na stolik talerzyk z ciastem, pochyla się i zdecydowanie napiera ustami na moje usta. Boże... ale mi tego brakowało. Przesuwam ją tak, że siedzi mi teraz na kolanach i obejmuję ją najmocniej jak potrafię.
- To jest coś... - chce mi coś powiedzieć ale przerywa jej wchodzący do sali bez pukania rehabilitant.
- Dzień dobry! - woła wesoło i podjeżdża wózkiem do naszego fotela. - Zapraszam śpiącą królewnę do karocy. Nazywam się Gustav i zabieram panią dziś na rehabilitację. - mówi wskazując wózek. Melania bez słowa przesiada się tam przy pomocy rehabilitanta i uśmiecha do niego przyjaźnie. Cóż... facet ma niewiele ponad 30 lat, blond włosy i błękitne oczy. Jest wysoki i mógłby być instruktorem fitness. Nie lubię go.
- Oh! - do sali wpada moja siostra z jakąś kartką w dłoni. Zatrzymuje się w połowie drogi i wzdycha. - O mój Boże, Kapitan Ameryka witaj. - uśmiecha się do niego durnowato. Melania kręci głową rozbawiona sytuacją, facet uśmiecha się i podaje rękę na przywitanie Glorii a ja mam ochotę mu przywalić. Za sam wygląd.
- Często mi to mówią. - przyznaje mężczyzna. - Gotowa? - pyta dziewczynę i ruszają korytarzem.
- Kapitan Ameryka? Serio? - krzyżuję ręce na piersiach.
- No co? Ewidentny klon. Tylko młodszy. - wzrusza ramionami i zostawia kartkę na szafce nocnej. Odwraca się do mnie i znowu szczerzy. - No opowiadaj, jak to zrobiłeś?
- Ale co? - pytam nie rozumiejąc o co jej chodzi.
- No jak się jej oświadczyłeś? Padłeś na kolana i wyznałeś odwieczną miłość? Popłakałeś się? - pyta wyraźnie zainteresowana.
- Nie. - odpowiadam krótko. - Właściwie to... o nic nie zapytałem.
- Co proszę?
- No wyjąłem pudełko z pierścionkiem a ona powiedziała "tak". End of story. - wzruszam ramionami.
- Powiedz, że żartujesz. - patrzy na mnie z pogardą. Wywracam oczami. - Greg!
- Gloria... zapytaj Melanię kto się pierwszy oświadczył ok?
- Jak to kto pierwszy?
- Ja się jej już raz oświadczyłem... poniekąd. A ona... się oświadczyła wczoraj ale... no ale to ja wyciągnąłem pierścionek. - wyjaśniam pokrętnie. Patrzy na mnie z powątpieniem. - Pogadaj z nią.
- Ja jestem pierwsza w kolejce. - słyszymy twardy głos, a gdy odwracam się w kierunku drzwi widzimy uśmiechniętą zakonnicę na wózku. - Czyli jakieś śluby będą, tak mam to rozumieć?
_____________________
OO