Zimno jak w środku zimy a to już marzec. Patrzę w dół i widzę kilkanaście krzątających się osób. Wszyscy wyubierani w puchowe kurtki, wełniane rękawice i czapki z pomponami. Patrzę w bok... na ekranie pojawiają się strzałki, wszystkie na czerwono. Wieje jak cholera i zaczyna sypać. Ta zima nigdy się nie skończy. Zerkam ponownie w dół. Na przeciwko mgła ale doskonale wiem co tam się znajduje i nie napawa to optymizmem. Co prawda tym cmentarzem straszy się przyjezdnych konkurentów ale nikt nie powie że ten widok podczas takich warunków nie robi wrażenia. Słyszę gwizdnięcie więc poprawiam zapięcia i odpycham się z belki. Szybki zjazd, mocne wybicie, położenie się na nartach jak najmocniej i telemark. Podjeżdżam do bandy i patrzę na ekran. 126m...
- Nie było nawet punktu konstrukcyjnego Greg. - słyszę w walkie-talkie leżącym na stoliku obok ekranu. ściągam gogle i opieram narty o bandę. Włączam skok z odtworzenia i zerkam na wskaźniki.
- Co robię źle... - zastanawiam się na głos. Wszystko wygląda dobrze. Najazd bez zarzutu, świetna prędkość, wybicie prawie idealne i...
- Musisz skorygować ułożenie. Wychodzisz zbyt agresywnie. - słyszę z boku.
- I kto to mówi... - mruczę niezadowolony.
- Wolałem latać. - mówi i pochyla się nad monitorem. Patrzymy jeszcze raz klatka po klatce na moją próbę. - Tutaj. - zatrzymuje obraz w momencie kiedy jestem nad bulą. - Masz za niski pułap, popracuj dłońmi nad większą powierzchnią nośną albo wybij się wyżej.
- Gdy wybijam się wyżej to spadam zaraz za bulą. - mówię kręcąc głową. - Zostają dłonie. - wzdycham i zapinam pasek na nartach, żeby się nie rozjechały podczas podróży w górę.
- Jak rozmowa z Camillą? - pyta. Wzdycham i kręcę głową.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - pytam gdy siada przy stole i upija łyk herbaty. Uśmiecha się wesoło.
- Skończyli wycenę całkowitą szkody i dokonali korekty. - mówi z entuzjazmem. - Stać mnie na dużo większe mieszkanie w dużo lepszej lokalizacji. - kontynuuje.
- To świetnie. - uśmiecham się choć wiem, że zaraz wszystko runie.
- Dlatego pomyślałam, że... - chwyta moją rękę i kręci na niej kółka palcem. - Że może zamiast mieszkania mogłabym zainwestować w coś bardziej przyszłościowego. - mówi patrząc na mnie znacząco.
- Chcesz wybudować dom? - dziwię się.
- Albo... dołożyć się do twojego, żeby stał się naszym. - mówi z pełną powagą. Zamykam oczy i chowam twarz w dłoniach na moment. - Co się dzieje Gregor? - pyta zdezorientowana. - Nie chcesz...
- Camilla posłuchaj... - zaczynam niepewnie patrząc na nią. - Jesteś cudowna. - mówię a na jej twarzy pojawia się uśmiech. - Piękna, inteligentna... pomagasz ludziom... - kontynuuję. - I dlatego uważam, że zasługujesz na szczęście i szczerość. - dodaję a jej uśmiech zmienia się w niezrozumienie. - I o ile szczerość jestem w stanie w 100% ci dać, tak szczęście...
- Co chcesz powiedzieć Gregor? - pyta ale wiem, że ona już wie.
- Myślałem, że... że potrafię obdarzyć cię uczuciem tak silnym jak kiedyś Sandrę, że... że potrafię cię pokochać bo jesteś fantastyczną kobietą i masz w sobie wszystko o czym marzą faceci. - wyjaśniam a w jej oczach pojawiają się łzy. - Ale to nie zadziała. - dodaję ciszej. - Próbowałem... chciałem...
- Na prawdę chciałeś? - pyta szeptem. Milczę. - Mówiłeś, że zasługuję na szczerość więc odpowiedz mi. - jej głos się podnosi, a to uwalnia łzy. - Chciałeś coś ze mną zbudować gdy się kochaliśmy, gdy rozmawialiśmy, gdy byliśmy sami... - kontynuuje. - Chciałeś tego gdy ona była obok? - pyta.
- Cami...
- Czego ja się spodziewałam. - śmieje się przez łzy. - Czego spodziewałam się po facecie, który kocha zakonnicę. - kręci głową. Patrzy na mnie wyczekująco i nie potrafię jej okłamywać.
- Kocham Melanię. - mówię wprost. - I nawet jeśli wybierze zakon...
- O mój Boże... - ponownie nerwowo się śmieje.
- Bardzo... bardzo cię przepraszam, że to wszystko zaszło tak daleko. - mówię. Kiwa głową nic nie mówiąc.
- Do końca dnia mnie tu nie będzie. - mówi cicho. - Powodzenia Gregor. - dodaje i odchodzi...
Blondyn patrzy na mnie ze współczuciem. Klepie mnie po ramieniu i pokazuje na zatrzymany kadr.
- Popraw dłonie. - mówi. - Zrób wrażenie i... - wskazuje teraz głową na trybuny, na których widać dwie postaci. Moja siostra z kubkiem gorącego napoju w rękach i zakonnica w szarym płaszczu i ciemnych rękawiczkach. - I zdobądź dziewczynę. - dodaje.
Czerwone strzałki na ekranie poruszają się w różne strony. Znów wieje ale chociaż śnieg przestał sypać. Poprawiam gogle, zapięcia i czekam na sygnał od trenera. Skupiam się na lodowych torach przede mną i kiedy słyszę gwizdnięcie ruszam w dół. Próg, wybicie, połóż się mniej agresywnie, popraw dłonie... Cyk, telemark. Jest lepiej. Podjeżdżam pod bandę i ściągam gogle oraz narty i podchodzę do monitora.
- Lepiej! Mamy to Greg! - słyszę przez krótkofalówkę a na ekranie widzę 132m. Uśmiecham się do siebie.
- I tak masz skakać gówniarzu. - mówi blondyn i wystawia rękę, a ja przybijam mu piątkę. Zerkam na trybuny i widzę jak moja siostra bije mi brawo i wydziera się "dajesz młody!". Wywracam oczami. Całe życie przynosiła mi pod skocznią wstyd. Przerzucam wzrok na zakonnicę, która uśmiecha się serdecznie i pokazuje kciuki uniesione w górę.
- Ok, wiatr tak kręci że na dziś koniec. Dobra robota, do czwartku. - słyszę w radiu głos trenera.
- Fajrant. - mówi Morgenstern i opiera się o biurko podając mi plecak na buty. - To co? Pizza? - pyta szczerząc się. - Trzeba uczcić twoje dzisiejsze sukcesy.
- Sukcesy? - dziwię się przebierając.
- Dziewczyna nie zabiła cię gdy z nią zerwałeś, a sam nie zabiłeś się skacząc tutaj. Poza tym skoro ma się wyprowadzić do wieczora to lepiej tam teraz nie wracać. - punktuje. Ma rację. Tylko czy ona nie zasłużyła na lepsze pożegnanie?
W pizzerii zajmujemy niewielką loże w kącie tak, żeby mieć widok na wchodzących do lokalu gości. Od zawsze lubiliśmy z Glorią odgadywać co kto zamówi zanim sam to zrobi. Zakonnica pociera dłonie. Ewidentnie zmarzła na trybunach. Mogły schować się w którymś z namiotów ale skoro obiecały doping to dotrzymały słowa. A one są dobre w dotrzymywaniu obietnic. Niestety...
- Jak tu pięknie pachnie. - mówi przeglądając kartę.
- Rozcierają oregano z tymiankiem i wrzucają do pieców. - mówię biorąc kartę w ręce. Czuję na sobie ich wzrok. Wzruszam ramionami. - Sam tak robię jak zdarza mi się robić pizzę w domu. - wyjaśniam. Wciąż na mnie patrzą intensywnie. Morgi się śmieje, Gloria patrzy z ciepłym uśmiechem a Melania z zainteresowaniem.
- To prawda, Gregor tego nie pokazuje ale świetnie gotuje. - mówi moja siostra. - Ja chyba wezmę parmeńską. - dodaje odkładając kartę. Do stolika podchodzi młody kelner i patrzy z zainteresowaniem na moją siostrę. Cóż... ubrała sweterek z pokaźnym dekoltem a jej biust zawsze był okazały. Blondyn patrzy na niego wymownie.
- Czy mogę przyjąć zamówienie? - pyta ciągle wpatrując się w Glorię.
- Dla nas parmeńska. I dwa razy cola zero. - mówi Thomas zwracając na siebie jego uwagę. Melania uśmiecha się pod nosem a Gloria patrzy na Morgiego rozbawiona.
- A dla państwa? - pyta mnie. Patrzę na zakonnicę a ona puszcza mi oko.
- Dla nas duża hawajska. - odpowiada pewnie. Uśmiecham się jak idiota.- I dwie wody z cytryną. - dodaje. Kelner zabiera karty i odchodzi.
- Hawajska? - dziwi się Gloria.
- To taka nasza pizza. - odpowiada zakonnica. Czuję jak blondyn kopie mnie pod stołem. No debil. Jakby miał 15 lat.
- Gregor fanki po prawej. - mówi Thomas. Zerkam w tamtym kierunku, a gdy uśmiecham się do trzech nastolatek zaczynają się chichrać i coś do siebie szeptać. - Niby prawie emeryt a nadal to masz. - śmieje się.
Kiedy wracam z toalety jego teoria się potwierdza bo nastolatki zatrzymują mnie po wspólne zdjęcie i autograf. Czy mnie to cieszy? Owszem. To jest cholernie miłe, bo przecież jest wielu lepszych ode mnie a one ciągle o mnie pamiętają. Rozglądam się po sali zmierzając do stolika na którym już stoją talerze z pizzą. Sporo osób przyszło z dziećmi. Śmieją się, cieszą wspólnie spędzonym czasem. Też bym tak kiedyś chciał.
- Oh przepraszam! - wpadam na blondynkę i łapię ją chroniąc przed upadkiem. Kiedy podnosi głowę zamieram. Nagle wszystko dokoła zwalnia i widzę już tylko jej serdeczny uśmiech, wesołe oczy i... i ten pokaźny wystający spod błękitnego swetra brzuch. - Sandra... - nie dowierzam.
- Gregor... Witaj. - mówi i przytula mnie delikatnie. Kiedy się odsuwa, obok pojawia się wysoki brodaty brunet o ciemnej karnacji.
- Wszystko w porządku? - pyta dziewczynę. Ta kiwa głową i znów patrzy na mnie serdecznie.
- To jest... Gregor. - przedstawia mnie mężczyźnie.
- Och... Gregor. - powtarza. Najwyraźniej zna naszą przeszłość. Obejmuje blondynkę pokazując wyraźnie kto tutaj jest na którym miejscu. - Miło mi cię poznać. Jestem...
- Yasir? - słyszymy zaskoczony głos za mną. Obracam się i widzę szarość.
- Melania? - mężczyzna jest w szoku. Blondynka wygląda na zdziwioną i zdezorientowaną. To spotkanie przybiera nieoczekiwany obrót kiedy mężczyzna wyraźnie zadowolony ściska mocno zakonnicę. Wymieniam zdezorientowane spojrzenia z blondynką. - A jednak... - wzdycha odsuwając się od dziewczyny i mierząc ją wzrokiem od góry do dołu. - Czy już...
- W lipcu. - odpowiada na nie zadane pytanie. Wiem o co zapytał, najwyraźniej zna się na tym wszystkim lepiej ode mnie.
- Och. - blondynka nagle sobie przypomina. - Więc to ty jesteś Melania. - uśmiecha się ciepło. - Sandra. - przedstawia się a zakonnica patrzy na mnie badawczo. Sandy uśmiecha się słabo. - Czyli mniej wszyscy znamy się z opowiadań. - komentuje. - Dość niezręcznie. - dodaje.
- Nie wszyscy. - wtrącam.
- Yasir jest... jest bratem Harshada. - wyjaśnia nowicjuszka.
- Och. - tylko tyle potrafię skomentować.
- I moim mężem. - dodaje ciszej druga z kobiet. Mężczyzna obejmuję ją delikatnie i uśmiecha się. Wygląda na szczęśliwego.
- Gratuluję. - mówię niemrawo i zerkam na jej brzuch. - Kiedy rozwiązanie? - pytam.
- Za 3 tygodnie. - odpowiada zadowolony a blondynka patrzy na mnie przepraszającym wzrokiem. Nie mam ochoty dłużej z nimi stać.
- Powinniśmy wracać do Glorii. - sytuację ratuje Melania. - Chcieli porozmawiać o ślubie. - dodaje.
- Żenią się? - dziwi się kobieta. - Wrócili do siebie? - pyta. Ma wyraźną nadzieję w oczach. Kiwam tylko głową. - To wspaniale. - dodaje. - Zawsze im kibicowałam. - mówi z uśmiechem. - Pogratuluj im ode mnie.
- Dzięki. - znów silę się na słaby uśmiech.
- Miło było was spotkać. - mówi zakonnica. - Wszystkiego dobrego. - dodaje. - Yasir... - wystawia ręce i ponownie ściska go mocno.
Wzrok Glorii mówi jedno gdy wracamy do stołu.
- Nie mogliśmy trafić gorzej. - komentuje. Milczymy a ja skupiam się na wydłubywaniu ananasa z pizzy. Uśmiecham się pod nosem bo to co teraz czuję wcale nie sprawia mi bólu. Jestem zaskoczony samym sobą. - Gregor? - zwracam wzrok na moją siostrę.
- Wszystko jest ok Gloria. - mówię szczerze. - Na prawdę. - dodaję. - Chciałem, żeby była szczęśliwa. Jest, więc i ja jestem. - wyjaśniam.
- Nie chciała mieć dzieci.- przypomina moja siostra zabierając się na swoją pizzę.
- Yasir też. -odzywa się nagle Melania. Patrzę na nią i zastanawiam się...
- Kiedy widzieliście się ostani raz? - pytanie zadaje za mnie Thomas.
- Pół roku po pogrzebie Harshada. - odpowiada zamyślona. Milkniemy i zajmujemy się swoim jedzeniem. - To co chcieliście na powiedzieć o ślubie? - pyta nagle sobie przypominając. Patrzę z zainteresowaniem na brunetkę.
- Znaleźliśmy miejsce. I fotografa. - odpowiada zadowolona.
- I wyznaczyliśmy termin. - dodaje uśmiechnięty blondyn.
- Więc? - dopytuję.
- 12 lipiec. - mówi pewnie Gloria. - Będzie ciepło, zdążymy wszystko załatwić, a Melania zdąży wrócić przed ślubami, żeby być moim świadkiem. - wyjaśnia zadowolona. - Chyba że znajdziemy sposób żeby cię powstrzymać. - dodaje gryząc kawałek pizzy. Blondyn ponownie kopie mnie pod stołem a ja jedynie wzdycham cicho. Nowicjuszka wydaje się być rozbawiona.
- Z największą przyjemnością zostanę twoim świadkiem Gloria. - odpowiada z uśmiechem. Moja siostra patrzy wymownie na swojego narzeczonego a on usiłuje nie poplamić swetra sosem z pizzy.
- No co? - pyta nie rozumiejąc o co chodzi. Kobieta kiwa na mnie głową powodując u mnie rozbawienie. - Och Gregor wie. - mówi pewnie i patrzy na mnie wyczekująco.
- Wiem. - potakuję z uśmiechem ale kręcę głową bo wciąż nie mogę uwierzyć że to na prawdę się wydarzy.
Reszta popołudnia mija nam miło, zimno i zabawnie, bo droga do domu mija nam na rzucaniu się śniegiem, tarzanie się po zaspach i żartowaniu ze wszystkiego co mijamy. Jakbyśmy znów mieli po kilkanaście lat. Widok tulących się Morgensternów sprawia mi radość i ich złączone dłonie przypominają mi jak wiele mają mając siebie. Zerkam co jakiś czas na Melanię a ona dziś jest weselsza niż dotychczas. Może to dobry czas na kolejną propozycję przyszłości ze mną? Wymieniam porozumiewawcze spojrzenie z Thomasem a on szepcze coś na ucho Glorii.
- Dobra to my się zwijamy. - oznajmia. - Jedziemy dzisiaj do moich przyszłych teściów i musimy się wkupić w ich łaski, bo ciągle myślą że ślub będzie w święta. - śmieje się. - Wrócimy jutro! - woła odchodząc w kierunku parkingu pod skocznią.
Podczas spaceru zaatakowała nas śnieżyca i cali mokrzy i zmarznięci od razu po powrocie do domu skierowaliśmy się pod prysznice. Ciepła woda od razu rozluźniła moje mięśnie i myśli, które krążyły po mojej głowie od rana. Wchodząc do pokoju nie znalazłem ani jednej rzeczy należącej do Camilli. Zabrała wszystkie swoje kosmetyki, ubrania, książki... Nie czuję się dobrze z tym jak ją potraktowałem ale nie mogłem inaczej. Nie chcę niczego udawać. Nie chcę składać obietnic, których nie będę mógł dotrzymać.
Trzymam w rękach jej zdjęcie i patrzę uważnie na jej jeszcze roześmianą twarz.
- Ma jakąś przyjaciółkę? - słyszę obok. - Przyda się jej teraz. Wzdycham i chowam zdjęcie do pudełka, a pudełko odkładam na półkę.
- Nie wiem. - mówię zamyślony i patrzę w okno. Kiedy odwracam się do niej serce znów na moment się zatrzymuje. Ma na sobie różowy szlafrok a jej mokre włosy oblepiają bladą buzię. Uśmiecha się słabo i opiera o biurko. Włącza stojące tam radio i uśmiecha się nieśmiało. Właśnie leci jakaś ballada o umieraniu z miłości. Nie wiem czy bym chciał... Gdybym miał miłość przy sobie to nie chciałbym umierać. Wolałbym przy niej trwać jak najdłużej. Wystawia ręce i powoli buja biodrami podchodząc do mnie. Uśmiecham się i kręcę głową. Ulegam i obejmuję ją obracając wokół własnej osi. Teraz już bujamy się razem.
- Czyli ramka się na razie nie przyda. - mówi obejmując moją szyję. Zerkam na ścianę nad łóżkiem i po chwili robi to samo. Słyszę jak wstrzymuje oddech. W ramce znajduje się nowe zdjęcie. Zrobione na Bali. Przy wschodzie słońca... Wraca do patrzenia mi w oczy. - Dziś na skoczni poszło ci bardzo dobrze. - zmienia temat dość nieudolnie. Powoduje to u mnie śmiech ale ok, niech tak będzie.
- Zobaczymy jak długo to potrwa. Być może to był przypadek, być może lepsza dyspozycja...
- A być może to coś wróciło. - przerywa mi pewnie. - Nie wątp w siebie Gregor. Jesteś świetny w tym co robisz. Jesteś perfekcjonistą i przeszkadzają ci błędy ale dzisiaj... widać było, że ciągle to kochasz. - mówi.
- Yasir...- zaczynam ale nie pozwala mi skończyć.
- Nigdy nie byliśmy zbyt blisko. - mówi. - Był typem tego rozrywkowego brata, który bierze z życia jak najwięcej i nie przejmuje się konsekwencjami.
- A Harshad? - dopytuję nadal bujając się z nią na środku pokoju.
- Był jego przeciwieństwem. - wspomina z uśmiechem. - Widok Sandry...
- Zaskoczył mnie. - tym razem to ja wyjaśniam. - Ale poczułem spokój wiedząc że ma się dobrze i że jest szczęśliwa. - wzruszam ramionami. - To dziwne nie tęsknić za nią. - przyznaję. Patrzy na mnie z troską w oczach. Ballada się kończy i zatrzymujemy się pozostając w objęciach. Jak dobrze tak po prostu na siebie popatrzeć. Pouśmiechać się do siebie. Moja dłoń ponownie kieruje się na jej policzek. Nie zabrania mi, to jest intymność na jaką sobie możemy pozwolić. I choć cholernie chciałbym więcej... nie mogę. Jej dłoń powoli przesuwa się wyżej i wsuwa się w moje włosy. Uważnie patrzy na moją reakcję i przysuwa się bliżej mojej twarzy.
- Pocałuj mnie Gregor. - mówi pewnie. Przestaję oddychać ale tylko na jeden jedyny moment. Nie zamierzam protestować. Zamierzam spełnić jej prośbę jak najlepiej potrafię i zdecydowanie napieram ustami na jej usta. Obejmuje mnie mocniej a ja obracam ją tak że opiera się o ścianę. Powoli i spokojnie kontynuuję czuły taniec naszych ust trzymając ją mocno w ramionach... Niech ta chwila nigdy się nie kończy. Błagam... niech trwa jak najdłużej. Dziewczyna jednak odrywa się ode mnie i opiera swoje czoło na mojej brodzie. Uspokaja oddech mając uśmiech na ustach. Nie mówię nic. Jest mi tak cholernie dobrze, tak lekko i tak... tak jak ma być. - Czy... czy mogłabym dzisiaj zostać u ciebie na noc? - pyta powodując drżenie moich rąk. Podnosi wzrok i spotyka moje zszokowane spojrzenie. Składa na moich ustach krótki delikatny pocałunek i wyswobadza się z moich rąk.
- Jasne. - mówię kiedy ciągnie mnie na łóżko.
Leżymy wtuleni w siebie patrząc sobie w oczy. Nie pytam bo nie chcę przerywać tej chwili. Czuję niepokój bo jest zbyt doskonale żeby było prawdziwie. Jej dłoń spokojnie błądzi gdzieś po moim policzku. Jej wesołe oczy uśmiechają się do mnie jakby też czuły się wyjątkowo dobrze.
- Nie chcę pytać. - mówię w końcu.
- Więc tego nie rób. - mówi i ponownie składa na moich ustach pocałunek. Tym razem dłuższy, bardziej namiętny, pełen tęsknoty.
- Mam wrażenie że to mi się śni. - przyznaję kręcąc głową.
- A ja mam wrażenie że pozwalam sobie na zbyt wiele tylko...- przeryw nie wiedząc czy powinna to powiedzieć.
- Tylko? - dopytuję.
- Tylko że nie czuję się winna. - oznajmia. - Czuję... czuję, że to jest to co powinnam i to... to czego chcę Gregor. - kończy. Czy mieliście kiedyś uczucie, że wasze serce rozdziera wybuch fajerwerków? Ja właśnie takie mam. Uśmiecham się najszerzej jak potrafię i tym razem to ja ją całuję. Głęboko, namiętnie, niespiesznie... Bo gdzie mamy się spieszyć?... Obracam ją na plecy i delikatnie kładę się na niej, a moje dłonie powoli rozwiązują sznurek od jej szlafroka. Odrywa się na chwilę ode mnie i śmieje wesoło. - Gregor co ty tu masz.. - pyta wesoło sięgając pod poduszkę, na której leży. - Wbija mi się w głowę to... - wyciąga i patrzy na przedmiot z niedowierzaniem.
- Co to jest? - pytam widząc jej minę. Patrzy teraz na mnie z takim czymś w oczach... z takim... rozczarowaniem... - Pokaż. - biorę od niej podłużny przedmiot, a kiedy widzę na nim dwie wyraźne czerwone kreski zamieram...
__________________
!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz