Czuję jak buja nami na prawo i lewo. Dziewczyna jeszcze mocniej wtula się we mnie i ściska moją dłoń. Obejmuję ją ramieniem i wzdycham cicho. Ocean jest piękny. Przezroczysty. Widać wszystko co dzieje się pod jego powierzchnią. Słońce ogrzewa nasze twarze, powodując że bez dobrego filtra dziś nie jesteśmy w stanie wyjść z hotelu.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmia nasz przewodnik i rozdaje każdemu po zestawie ekwipunku do nurkowania. Biorę od niego swój strój i butlę tlenową i powoli zabieram się za zmianę odzieży. - Jak będziecie gotowi to czekam na tyłach statku. - dodaje i pogwizdując odchodzi od naszej grupki.
- Już się nie mogę doczekać, rany jaram się jak nie wiem! - entuzjazmuje się moja siostra. Uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn pomaga założyć jej płetwy a potem sam zakłada swoje.
- Na pewno nie chcesz spróbować? - pytam kobietę niepewnie patrzącą na wodę.
- Nie ma takiej opcji. Tam jest tyle stworzeń które chcą mnie zeżreć że sama myśl o spotkaniu z nimi oko w oko mnie przeraża. - odpowiada i poprawia mi maskę tlenową. - Baw się dobrze, poczekam tu na was. - mówi i odwraca się do przebranej i gotowej do wyskoku zakonnicy. - Pilnuj mi go. - mówi z uśmiechem i siada na leżaku. Parzę na Melanię ale jej wzrok mam zaszczyt złapać jedynie na chwilę, bo odwraca się w drugą stronę i macha do naszego instruktora.
Nasze ruchy są mocno spowolnione ale metr za metrem przesuwamy się sunąc po dnie. Ilość zwierząt jaka tutaj bawi się ze sobą w berka jest imponująca a ich kolory sprawiają, że czuję się jakbym znalazł się w jakiejś bajce. Koralowce, których jeszcze nie zdążył zniszczyć człowiek są czymś co zapamiętam na bardzo długo. Piękne kształty, barwy, ukryte w nich maleńkie stworzenia... Nagle czyjaś ręka mocno pociąga mnie do tyłu chroniąc przed zderzeniem z pędzącą gdzieś płaszczką, która ma głęboko w nosie obcych. Jakby chciała przekazać wiadomość "wyjazd z mojego świata". Obracam głowę i widzę lekko przestraszony oczy Melanii. Jej dłoń od razu puszcza moją dłoń i po chwili ucieka również wzrokiem. Odpływa w kierunku naszego podwodnego przewodnika skupiając się na równomiernym oddechu i rytmicznych ruchach nóg. Doganiam ją i płynę co chwilę zerkając w jej stronę. Pod wodą nie porozmawiamy ale nad wodą nie było do tego jeszcze okazji. A potrzebuję tej rozmowy.
Po obiedzie, przy którym byłem jedynie ciałem, wylegujemy się na plaży jak stadko kameleonów. Jest cicho, słychać jedynie naturę. Szum fal, delikatnie podmuchy wiatru, dzikie ptactwo...
- Wszystko w porządku? - słyszę z boku moją siostrę.
- Tak. - odpowiadam automatycznie. W tym momencie cieszę się że dopłaciłem do okularów z pełnym zaciemnieniem i nikt nie domyśla się, że właśnie skupiam swój wzrok na zakonnicy w kostiumie kąpielowym, która o ironio, spaceruje wzdłuż brzegu z moją dziewczyną zawzięcie z nią o czymś dyskutując.
- Na pewno? - dopytuje blondyn.
- Wszystko jest tak, jak powinno być Thomas. - mówię ale mam ochotę się tak po prostu rozpłakać. Nie miałem pojęcia, że obojętność tak zaboli. Nie potrafię przestać myśleć o tym jak po moim wczorajszym najszczerszym na świecie wyznaniu ona tak po prostu zostawiła mnie na środku oceanu i odeszła bez słowa. Czy powinienem był wtedy za nią pobiec? I po co? Żeby się dobić? Żeby...
- Melania! - woła wesoło moja siostra. Wzdycham i zamykam oczy. Wiem, że Thomas uważnie mnie obserwuje. Muszę teraz uważać na wszystko co robię. Dlaczego? Bo nie chcę się nikomu tłumaczyć. - Chodźcie na chwilę! - wstaje z leżaka i wyciąga spod niego czerwony pakunek. Ach tak... Kobiety podchodzą do nas z uśmiechami na ustach. - Mel... nie zapomnieliśmy o tobie kochana i choć to Walentynki to ty dzisiaj jesteś naszą najważniejszą walentynką. - mówi wesoło, a zakonnica z zaskoczeniem na twarzy patrzy na nią tymi swoimi pięknymi oczami. Obaj z Thomasem wstajemy i dołączamy do mojej siostry. - Wszystkiego najlepszego Mel, żeby ci się spełniły wszystkie plany i marzenia, zwłaszcza te którymi się nie chwalisz... - puszcza jej oko powodując na twarzy dziewczyny uśmiech.
- Żebyś była szczęśliwa i zadowolona z każdego wyboru jaki w swoim życiu dokonasz. - mówi Camilla.
- I żeby ten facet z ostatniej nocy porządnie cię...
- Thomas! - Gloria uderza go w ramię a Melania unosi brew z rozbawieniem i zerka na mnie. No tak...
- Wszystkiego najlepszego. - mówię, a wszyscy patrzą na mnie jakbym właśnie powiedział, że odkryłem kolejny pierwiastek. Pewnie spodziewali się jakiejś tkliwej przemowy ale przecież ona nie chce mnie słuchać. Więc po co się produkować?
- Dziękuję. - mówi i odwraca wzrok na Glorię. Czuję, że Camilla patrzy na mnie badawczo ale co ja mogę? Obejmuję ją ramieniem i staram się zachować pozory normalności, choć czuję, że znów łamie mi się świat.
Kolacja urodzinowa odbywa się w pięknej restauracji na najwyższym piętrze tutejszego muzeum. To restauracja w chmurach. Cicha muzyka na żywo, eleganckie zastawy, wykwintne dania... Jak to stwierdziła moja siostra "to ostatnie urodziny Mel, które spędzamy razem więc świętujmy to jak należy". Upijam kolejny łyk wina i poprawiam podwinięty rękaw czarnej koszuli. Dziewczyny wystroiły się jak na bal ubierając długie sukienki, choć nie wszyscy jesteśmy odpicowani jak na Oscary... Patrzę uparcie na rozmawiającą z Thomasem dziewczynę całą w szarości, z ukrytymi pod welonem włosami. Wydaje się być zupełnie nie przejęta tym co wczoraj się wydarzyło. Jest po prostu... obojętna. Jakby odrzucała wszystko co jest ze mną związane. Czy zagalopowałem się tak bardzo że straciłem tą przyjaźń? Czy w ogóle zależało mi na tej przyjaźni? Czy potrafię się jedynie przyjaźnić? Zapewniałem że tak.
- A ty co o tym sądzisz Gregor? - pyta nagle moja siostra. Patrzę na nią zdezorientowany, bo zupełnie nie słuchałem jej paplaniny. Camilla ściska moją dłoń usiłując przywrócić mnie do życia i oczekując słowa wyjaśnienia.
- Ymmm... tak... yyy masz rację. Jak zawsze. - odpowiadam nie mając pojęcia o co jej chodzi. Morgi znów bada mnie wzrokiem.
- No to ustalone. - klaszcze w dłonie. - Jak wrócimy zajmę się znalezieniem architekta. Imprezy nad basenem będą świetne a jak się kiedyś wyprowadzimy to będziesz miał gdzie figlować. - śmieje się i puszcza mi oko.
- To pomyślmy jeszcze o jacuzzi - dodaje Cam patrząc na mnie znacząco. Uśmiecham się choć nie mam na to ochoty.
- Gregor masz tak wielki ogród że mógłbyś pomyśleć też przyszłościowo. - zaczyna moja siostra. Patrzę na nią nie bardzo wiedząc o co jej chodzi. Upija łyk wina i kontynuuje. - Oprócz miejsca na ognisko i basenu mógłbyś zacząć myśleć o jakimś placyku zabaw, piaskownicy... No wiesz... Najmłodszy już nie jesteś. - mówi i zerka na Camillę.
- To pieśń przyszłości. - broni się dziewczyna. - Poza tym... najpierw fajnie jest pozwiedzać trochę świata, przeżyć coś szalonego, nacieszyć się młodością i wolnością a nie od razu babrać się w pampersach. - dodaje pewnie.
- Och... masz rację, na wszystko jest czas ale... ale pewnych rzeczy nie należy zbyt długo odwlekać. Potem może być za późno. - moja siostra wyraźnie ma inne zdanie na temat zakładania rodziny niż moja dziewczyna. Cóż... poniekąd się z nią zgadzam i widzę kolejną rzecz która jest dla mnie w Camilli akceptowalna ale nie pożądana. - Nie chcesz mieć dzieci? - dopytuje udając niewiniątko. Doskonale wiem, że usiłuje mnie zniechęcić do dziewczyny. Kątem oka dostrzegam jak zakonnica przygląda się nam przy tej wymianie zdań.
- Jakoś nigdy nie było mi z nimi po drodze. W szpitalu zbyt często widzę jak bardzo są kontuzjogenne. - wyjaśnia. - A ty Gregor? Dzieci chyba nie są na pierwszym miejscu twoich planów na najbliższą przyszłość. - śmieje się. Czuję jak zakonnica wstrzymuje oddech.
- Nie. Na razie nikt nie chce ich ze mną mieć więc nie. - wyjaśniam. Morgi unosi brew a moja siostra patrzy na mnie z pewnego rodzaju smutkiem w oczach. - Przepraszam was bardzo ale kiepsko się dzisiaj czuję. - mówię i wstaję od stołu. - Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - zwracam się do patrzącej w talerz dziewczyny i odchodzę.
Lekki wiatr pozwala mi spokojnie oddychać. Wiklinowe krzesło na balkonie jest bardzo niewygodne więc wstaję i podchodzę do barierki. Błękitne światło przy brzegu ponownie mówi o świecących żyjątkach, które postanowiły dać pokaz wszystkim gościom wyspy. To piękne miejsce. Szkoda tylko że będę z nim kojarzył tak bardzo zepsutą relację. Bo zachciało mi się szczerości. Tylko co teraz zrobić? Mam ją przeprosić? Za co? Od kiedy za uczucia trzeba przepraszać? Mam zaakceptować nowy stan rzeczy? Nie chcę. Nie chcę żeby tak między nami było.
- Co się stało? - słyszę obok siebie a na ramieniu czuję ciepłą dłoń. - Jesteś dzisiaj jakiś nieobecny. - mówi spokojnie. Obracam się w jej stronę i wysilam na słaby uśmiech. Oplata mój kark dłońmi więc obejmuję ją lekko.
- Źle spałem. - mówię zgodnie z prawdą.
- Koszmary? - pyta głaszcząc mnie po głowie.
- Nieprzyjemne myśli. - poprawiam ją. Patrzy na mnie próbując odgadnąć co zaprząta moją głowę ale poddaje się.
- Wiem jak pomóc ci się trochę odprężyć. - mówi z zalotnym uśmiechem. - Myślę, że wspólna kąpiel dobrze ci zrobi. - dodaje ściszając głos.
- No dobrze. - wzdycham. - Daj mi chwilę ok? Zrobię kilka zdjęć. - wskazuję plażę.
- Algom? - dziwi się. - Wygląda to imponująco ale jak pomyślę, że mogłoby się to do mnie przylepić... bleh. - krzywi się i odchodzi. - Nie każ mi długo czekać! - woła z pokoju. Biorę głęboki wdech i przymykam oczy a kiedy je otwieram widzę szare spodnie, koszulę i krzyż na piersiach. Zielone oczy wpatrują się we mnie przepraszającym wzrokiem a ja nie wiem co mam powiedzieć. Nie wiem co zrobić. Boję się, że kiedy się poruszę ona zniknie albo ucieknie. Więc tylko patrzę tak samo jak ona. Spuszcza głowę i podchodzi do barierki dzielącej nasze balkony. Robię to samo, a kiedy stoimy już na przeciw siebie podnosi wzrok i wypowiada słowa których nie chciałem usłyszeć.
- Mamy problem Gregor i musimy o tym porozmawiać. - wyznaje. - Musimy zdecydować co z tym zrobić i...
- Nie chcę tak kończyć naszej przyjaźni. - wtrącam się w jej słowa. Milknie. - Przepraszam, że tak zaatakowałem cię tym wyznaniem ale byłem pewien że to już wiesz i że... - biorę wdech i powoli wypuszczam powietrze. - I że chcesz to usłyszeć.
- Nie chciałam.
- Obiecałem, że nie będę cię okłamywał.
- Obiecałeś też, że nie będziesz utrudniał.
- Co to zmieniło Mel? - pytam wprost. Nie mówi nic. Oboje milczymy. - Co ci to utrudniło? - dopytuję a w moim głosie pojawia się pretensja. Kręcę głową. - Przepraszam... - zupełnie nie wiem co się ze mną dzieje i dlaczego tak bardzo działa na mnie jej obecność. Tylko to że stoi przede mną. A skoro tak działana mnie nie robiąc i nie mówiąc zupełnie nic...
- W jaki sposób chcesz się ze mną przyjaźnić Gregor? - pyta cicho. Nie wiem. - Zakochanie to impuls. To coś nad czym nie masz władzy, to coś co cię popycha do różnych wariactw, to czas... - przerywa kiedy znów na nią patrzę. - To czas kiedy wszystko wydaje ci się jaśniejsze i masz ochotę wszystko sobie wziąć i nie wypuszczać. To hormony, to motyle w brzuchy, to... - znów przerywa, bo słyszy krzątającą się po pokoju obok Cam.
- To jest dokładnie to co czuję. - przyznaję cicho.
- To jest coś co się kiedyś kończy. - oznajmia stanowczo. - I nie możesz być pewien czy skończy się miłością do końca życia czy... czy nie uświadomisz sobie, że to jednak nie to. - mówi już bardzo cicho. - A wtedy wszystko to, z czego zrezygnowałeś... - wzrusza ramionami a w jej oczach pojawiają się łzy. - Nie da się już do tego wrócić. Nie da się naprawić złamanych przez siebie obietnic i serc. - kończy.
- Wolę żałować że coś zrobiłem niż zastanawiać się czy nie przegapiłem najważniejszej rzeczy w życiu. - bezwiednie zaciskam ręce na barierce. Zaciska usta.
- Gregor! - słyszę wesołe wołanie z pokoju. - Czekam! - dziewczyna melodyjnie zachęca mnie do wejścia do sypialni. Zakonnica bierze głęboki wdech i powoli wypuszcza powietrze ustami.
- Nie masz w sobie za grosz odwagi żeby wziąć życie we własne ręce. - przyznaję z rezygnacją.
- Ja nie mam odwagi?! - dziewczyna jest w szoku. - Ja?! - kręci z niedowierzaniem głową. - Myślisz że mój wybór był prosty, łatwy i oczywisty? - pyta zbliżając się do mnie. - Nie masz zielonego pojęcia o tym co się dzieje w mojej głowie odkąd... - przerywa żeby nie powiedzieć zbyt wiele.
- Odkąd? - dopytuję patrząc jej uważnie w oczy.
- Odkąd cię ponownie zobaczyłam. - przyznaje. Przestaję oddychać. - Ale nie odrzucę złożonej obietnicy, bo mam ochotę spędzać z tobą każdą chwilę. - mówi. - Nie złamię złożonych ślubów tylko dlatego, że moje myśli krążą tylko wokół ciebie Gregor. - strzela, a mi serce galopuje jak jeszcze nigdy. - Nie zrobię tego, mimo że myśl o tym, że zaraz wejdziesz do swojej sypialni i przez całą noc to ją będziesz trzymał w ramionach powoduje u mnie fizyczny ból. - kończy i uwalnia pojedynczą łzę. Mam wrażenie że tym razem świat wokół się wali. Bo jesteśmy tak blisko a jednak tak daleko. - Wybacz mi Gregor ale nie zaryzykuję. - dodaje i odchodzi zostawiając mnie tam samego. To jest takie uczucie... takie jakby... jakby coś wielkiego stanęło na drodze i z żadnej strony nie widać przejścia. Jakby najpierw zapaliła się pochodnia a potem nastała zimna ciemność. Jakby podczas spokojnego pięknego lata nagle pojawiła się okropna deszczowa jesień. Zostawiam na barierce maleńkie pudełko z kokardką i wracam do pokoju.
- Już myślałam, że cię te algi wciągnęły. - śmieje się dziewczyna. Siedzi pośrodku ogromnej wanny pokryta jedynie pianą. Wystawia jedną nogę i patrzy zachęcająco. A ja zamieniam się w automat. Pozbywam się ubrania i po chwili czuję jej ciało na sobie. Całuje mnie namiętnie i siada na mnie powodując przyjemne ciepło. Uśmiecha się i odrywa na chwilę od moich ust. - Wiesz... - zaczyna delikatnie przesuwając dłonią po moim obojczyku. - Dziś przez chwilę miałam wrażenie, że... że coś się stało pomiędzy tobą a Mel. - przyznaje. Nie reaguję tylko patrzę jej prosto w oczy. - Ale rozmawiałam z nią też dzisiaj i wiem, że nie zrobi nic co mogłoby mnie zranić.
- To znaczy? - pytam odgarniając jej zagubiony kosmyk włosów z twarzy.
- Kiedy Thomas wspomniał o jej ostatniej nocy... - zaczyna a mi mięśnie bezwiednie tężeją. - Miałam wrażenie że pojawia się między wami jakieś napięcie. - wzrusza ramionami. - Przepraszam za to. Poczułam cholerną zazdrość ale potem... potem rozmawiałam o tym z Melanią i wyjaśniła mi o co chodziło. - uśmiecha się. - I przyznam, że też uważam że przydałaby się taka porządna gorąca noc przed tym całym jej poświęceniem. - wywraca oczami.
- A to rzekome napięcie między nami? - dopytuję usiłując się uśmiechnąć.
- Och... uspokoiła mnie że jedyną pewną opcją, której nie wybierze jesteś ty. - oznajmia, a we mnie uderza coś już kolejny raz tego dnia. - Wierzę jej. - mówi pewnie. - Komu jak komu ale zakonnicy można zaufać. - śmieje się. - Dziś walentynki...- zaczyna. - Chciałam dać ci coś w prezencie ale... ale wydaje mi się, że mam coś lepszego niż książka albo nowe perfumy. - mówi niepewnie. Patrzy mi prosto w oczy i nagle poważnieje. - Gregor... chcę żebyś wiedział, że... że jestem twoja. Pod każdym względem zawładnąłeś moimi myślami i nie wyobrażam sobie teraz życia w którym cię nie ma. - wyznaje powodując u mnie skręt żołądka. - Kocham cię Gregor. - mówi cicho i ponownie mnie całuje, tym razem delikatnie, muska ustami moje usta, a jej dłoń kieruje się w dół mojego brzucha. Uśmiecha się znacząco i już wiem, że to koniec rozmów na dziś. Nie sprzeciwiam się. Poddaję się temu co się dzieje i tak po prostu skupiam się na przyjemności jaką dajemy sobie nawzajem...
Śniadanie ponownie wygląda i smakuje wyśmienicie. Po tak dobrym seksie powinienem mieć apetyt zawodnika MMA a mi jakoś nic nie podchodzi. Skubię sałatkę z krewetkami i słucham paplaniny mojej siostry. W tym momencie jestem wdzięczny za to, że tyle gada. Camilla jest dziś wyjątkowo wesoła. Śmieje się do wszystkich, żartuje, rozmawia z wielkim entuzjazmem... A mi jest niedobrze. Thomas miał rację. Cam zaangażowała się bardzo szybko i bardzo poważnie w naszą relację choć nie robiłem nic żeby tak się stało. I teraz mam problem. Chociaż wolałbym tak nie myśleć o własnej dziewczynie.
- Oh! - wykrzykuje nagle moja siostra. - Jednak ją kupiłaś! - dodaje z entuzjazmem a ja jestem zdezorientowany. Tylko przez chwilę, bo zaraz obok stołu pojawia się postać cała w swojej szarości, z wielkim krzyżem na piersiach. - Jest taka piękna! - zachwyca się Gloria. Podnoszę wzrok znad talerza i zauważam przy jednym z guzików jej szare koszuli błyszczącą błękitną ozdobę w kształcie niezapominajki.
- Nie mówiłaś że jest za droga? - dziwi się Camilla.
- To będzie piękna pamiątka, która będzie mi o was przypominać kiedy już wyjadę. - wyjaśnia spokojnie zakonnica i siada na przeciwko mnie. Uśmiecha się do mnie słabo ale w oczach ma wdzięczność. Na swojej drodze spotykam wzrok Morgiego, który mówi, że będę miał kłopoty a na pewno rozmowę z nim.
Popołudnie należy do tych zupełnie leniwych. Stoję przy brzegu oceanu i kopię zabłąkaną algę. Ręce chowam w kieszeniach i wpatruję się w surferów, którzy łapią falę na plaży po drugiej stronie atolu.
- To ich babskie popołudnie w spa dobrze ci zrobi Greg. - słyszę obok siebie głos blondyna. - Może przestaniesz się tak miotać. - dodaje bawiąc się znalezionymi przed chwilą muszlami.
- Miotać? - pytam.
- Wyrzuć to z siebie. Już raz chowałeś wszystko w środku i potem bardzo ciężko było cię pozbierać do kupy. - mówi poważnie. Uśmiecham się ale tak na prawdę najchętniej schowałbym się pod jakimś głazem.
- Camilla powiedziała że mnie kocha. - wyznaję.
- Poważna sprawa. - komentuje. - A ty?
- A ja nie powiedziałem jej nic. - wzruszam ramionami. - Za to powiedziałem Melanii że się w niej zakochałem. - oznajmiam i rzucam w wodę podniesiony kamyczek. Czuję na sobie jego wzrok. - Ale co z tego skoro to największy tchórz jakiego poznałem.
- Tchórz? - dziwi się.
- Ona nie chce zaryzykować. Nie chce spróbować. Powiedziała, że zakochanie to co innego niż miłość i że... że nie złamie danej obietnicy bo czuje coś do mnie.
- Ona też... - mówi z niedowierzaniem. - No to się porobiło. - komentuje. Wzdycha głęboko. - Gregor... kiedy Gloria mnie odrzuciła... czułem się beznadziejnie. Miałem wrażenie, że bez niej nic już nie ma znaczenia. I tak było. I gdybym miał cofnąć czas... na pewno nie pozwoliłbym jej odejść. I zrobiłbym wszystko żeby nie marnować czasu. - dodaje poważnie. Patrzę na niego, bo nie tego się spodziewałem.
- Byłem pewien że każesz mi sobie ją wybić z głowy i skupić się na Camilli. - przyznaję zaskoczony.
- A ja byłem pewien, że ci przejdzie do Sylwestra. - uśmiecha się i wzrusza ramionami. - Tylko raz widziałem jak kobieta robi z tobą to co dzieje się teraz. A kiedy odeszła, zostawiła wrak faceta, którego znałem. - mówi szczerze. - Jeśli tak to wszystko cię dotyka to znaczy że to coś więcej niż zwykłe zauroczenie. A takiego uczucia nie można lekceważyć.
- Tylko co ja mogę zrobić Thomas? - pytam bezradnie. - Nie mogę się narzucać, zmuszać do czegokolwiek... Poza tym... nie chcę stracić tej przyjaźni.
- Przestań pieprzyć Greg. - mówi ostro. Zdziwienia na mojej twarzy nie da się nie zauważyć. - O czym ty w ogóle mówisz... Za nie cały rok wyjedzie cholera wie dokąd. Kontakt będzie sporadyczny a widzieć się będziecie raz na dwa lata. O jakiej przyjaźni ty mówisz? - dopytuje. - Ty coś czujesz, ona coś czuje... Zaprzeczacie sami sobie. Tworzycie sobie wymówkę, bo boicie się że wam nie wyjdzie. Przyjaźń zniknęła kiedy uświadomiliście sobie, że darzycie się silniejszymi uczuciami. Kiedy jej zaczęło robić się mokro na twój widok a tobie przy niej zaczął stawać.
- Thomas...
- Inaczej do ciebie nie dotrę. - broni się. Tylko że on ma rację. Znów w milczeniu patrzymy na ocean. - Co z Camillą? - pyta.
- A co ma być?
- Nie brnij w coś z czego nic nie będzie.
- Jeśli Melania nie...
- Chcesz układać sobie życie z kimś kogo nie kochasz? - pyta. - Chcesz się z nią ożenić, mieć dzieci i żyć przez kolejne kilkadziesiąt lat? - kontynuuje. Nie odpowiadam. - Dobry sex z czasem nie wystarczy. Trzeba patrzeć w tym samym kierunku a wasze wizje przyszłości chyba się trochę różnią. - dodaje.
Przez resztę popołudnia, wieczór i większość nocy, kiedy nie byłem zajęty Camillą, moje myśli krążą tylko wokół jednej rzeczy. Czas się zdecydować. Czas być w końcu mężczyzną a nie nastolatkiem z rozbuchanymi hormonami. Czas być w końcu fair w stosunku do każdej z kobiet w moim życiu. Patrzę na śpiącą dziewczynę i tak cholernie żałuję, że nic się nie pojawiło. Nic oprócz pożądania i czystej fizyczności. Żadnej tęsknoty gdy jej nie ma, żadnej euforii gdy jest. Zrobiłem błąd pozwalając się pokochać, bo teraz będę musiał ją zranić. A nigdy tego nie chciałem.
Patrzę na zegarek stawiając krok za krokiem. 5:44. Jeszcze chwilę i będę na miejscu. Na co liczę? Że tego ostatniego dnia naszego pobytu tutaj coś ją tu przyciągnie. I tak samo jak pierwszego dnia to będzie tylko nasza chwila. Chwila którą zapamiętamy na zawsze. Wchodzę za skalną ściankę ale jaskinia jest pusta a wodospad huczy jak huczał. Biorę głęboki wdech i szukam jakiegokolwiek znaku, że wyszła na górę. Nigdzie nie widzę plecaka ani sandałów. Kieruję się wzdłuż ścieżki do skalnego występu i ściągam ubranie. Kiedy podchodzę do półki serce mi przyspiesza. Szara tkanina leży poskładana w kostkę a obok czarne skórzane paseczki. Zostawiam swoje rzeczy i powoli kieruję się do jeziorka. Słońce powoli, niespiesznie budzi się nad horyzontem powodując, że wokół panuje przyjemny półmrok zabarwiony odcieniami różu i pomarańczy. Staję obok dziewczyny, której mokre włosy przylepiły się do ramion, a zielony strój opina jej drobne ciało. Przepadłem.
- Wiedziałam, że przyjdziesz. - mówi patrząc prosto na wschód słońca. Robię to samo. Opieramy ręce na kamiennej otoczce jeziorka. Wokół panuje cisza przerywana jedynie szumem wodospadu ukrytego za nami. - Dziękuję za prezent. - dodaje. - Jest przepiękny i...
- Cena nie miała dla mnie znaczenia. - wtrącam wiedząc co chce powiedzieć. Odwraca się w moją stronę z lekkim uśmiechem.
- I będę go nosiła myśląc o tobie Gregor. - kończy zaskakując mnie. - Jestem tchórzem. - przyznaje. - I mam odwagę to powiedzieć. Co jest cholernie ironiczne w tej sytuacji. - kręci głową z nerwowym uśmiechem. Również się uśmiecham choć to bardziej śmiech przez łzy. - Wszystko wokół kusi mnie żeby spróbować. Żeby przekroczyć tą granicę, żeby zaczerpnąć z życia jeszcze trochę. - kontynuuje. - A ja się tak cholernie boję. - wzdycha.
- Czego konkretnie? - pytam i chwytam jej dłoń w swoją. Ten rodzaj bliskości jest naturalny dla naszej dwójki. Ale czy tak samo naturalny dla reszty świata?
- Że gdy pozwolę sobie na jakikolwiek rodzaj miłości... znów coś mi ją odbierze. - Wzrusza ramionami a w jej oczach po raz kolejny widzę łzy. - Że w jakiś sposób to stracę. - dodaje. - Że ja coś spieprzę, że pojawi się ktoś, kto wzbudzi w tobie coś więcej niż ja, że pojawi się jakaś katastrofa, samolot albo ciężarówka i... i znów wpadnę na dno. - milknie.
- To dlatego zakon? - pytam zszokowany. - Bo boisz się żyć? - nagle rozumiem co nią kieruje i choć chciałem przez moment odpuścić to właśnie pojawiła się szansa. - Ta ucieczka nic ci nie da. Będziesz tylko nieszczęśliwa gdzieś indziej.
- Nie wiem co mam robić Gregor. - wyznaje i zaczyna tak po prostu płakać. Przytulam ją mocno do siebie i głaszczę usiłując uspokoić. Chwilę to trwa ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Z nią mógłbym tu stać aż cały bym się pomarszczył. Kiedy zaczyna z powrotem miarowo oddychać odsuwa się ode mnie ale tylko po to żeby spojrzeć mi w oczy. - Przepraszam. - mówi spokojnie.
- Nie przepraszaj, bo to co teraz powiem spowoduje u ciebie kolejny atak paniki. - mówię będąc całkiem poważny. - Wiem doskonale jakiej przyszłości chcę. - zaczynam pewnie. - Chcę kupić nowy czajnik. - mówię powodując u niej uśmiech ale ona wie, że to początek mojej serio-listy. - Chcę zacząć żyć na poważnie... chcę ustabilizować swoje emocje... chcę szczęścia dla mojej siostry i najlepszego przyjaciela... chcę szczęścia dla siebie bo cholera zasłużyłem na nie. - kontynuuję twardo. Dłoń kieruję na jej policzek i delikatnie powoli głaszczę go powodując że robi się cieplejszy. - Chcę ci mówić codziennie "dzień dobry" robiąc ci kawę i "dobranoc" tuląc cię w naszym wspólnym łóżku... - czuję jak drży. Zbliżam się jeszcze bardziej i ściszam głos a ona zamyka oczy. - Chcę złożyć ci przysięgę przed wszystkimi znanymi i nieznanymi mi bogami, że będę z tobą do końca życia... chcę ubierać z tobą każdą kolejną choinkę i grać w monopoli z naszymi dziećmi kiedy będziesz chciała w spokoju poczytać książkę... - po raz kolejny widzę jej łzy ale ocieram je delikatnie dłońmi. - Chcę się z tobą kłócić o kierunek kolejnych wakacji i kolor ścian w gościnnym... chcę się z tobą godzić nie dając ci zasnąć przez całą noc... chcę pić z tobą wino pod kocem oglądając Casablancę i... okłamałem cię. - mówię powodując, że jej oczy patrzą teraz na mnie z pewnego rodzaju nadzieją. - Nie zakochałem się w tobie. - wyjaśniam pewnie. - Ja po prostu cię kocham.
- Gregor...
- Więc nie bój się samolotów, ciężarówek i katastrof tylko... tylko wybierz mnie. - mówię mocno. - Wyjdź za mnie. Kochaj mnie. - kończę błagając. W jej oczach widzę walkę. Walkę którą przegrywa z samą sobą i w końcu to się dzieje. W końcu czuję jej usta na swoich i to jest tak piekielnie cudowne uczucie... Nie przeszkadza mi wiatr, który pojawia się niewiadomo skąd... Nie pamiętam czasu, w którym moje serce byłoby tak wolne od wszystkiego wokół, czasu kiedy w brzuchu wariuje stado motyli, kiedy całe moje ciało reaguje na czyjś dotyk tak intensywnie. A jej usta są takie miękkie i słodkie... Wplatam dłoń w jej długie gęste włosy i opieram ją o skalny brzeg. Po chwili słyszymy dźwięk, którego żadne z nas się tu nie spodziewa i kiedy po grzmocie pojawia się nagle ściana deszczu odrywamy się od siebie ciężko dysząc. Jakby ktoś właśnie pozbawił nas powietrza.
- Wszystko nam mówi że to zły pomysł Gregor. - mówi ale jej dłonie nadal tulą moją twarz.
- Źle odczytujesz znaki. - usiłuję odwieść ją od tego toku myślenia.
- Jestem tchórzem. - kręci głową.
- Czy po tym co się teraz stało... - zaczynam choć huczący wiatr usiłuje mi przerwać. - Czy jesteś pewna, że gdy jutro wrócimy do domu i przełożona zaproponuje ci przyjazd... zgodzisz się bez zawahania? - pytam. Patrzy na mnie niepewnie ale kręci głową powodując u mnie uśmiech. - Więc dam ci tyle czasu na dokonanie wyboru ile będziesz chciała. - mówię i ponownie składam na jej ustach pocałunek. Tym razem delikatny, czuły i krótki. Czas wracać. Już nic nie zależy ode mnie. I choć nie zyskałem żadnej deklaracji, nie potrafię przestać się uśmiechać.
___________________
Całuśnie się zrobiło :D
Cholerka bałam się czytać te rozdziały z Bali, czy on już może kopnąć Camile w duuuu. Też mam wrażenie, że z tym pożarem to jakieś bajki.
OdpowiedzUsuń